niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 5

Pewnie dalej bym spała, gdyby  nie to, że poczułam czyjąś dłoń na mojej głowie. Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam, że obok mnie leży Justin. Zerwałam się na równe nogi i z przerażeniem patrzyłam na chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się do mnie i powoli wstał z łóżka. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Stałam tylko i nie wykonywałam żadnych ruchów.
- Dzień dobry kochanie. - powitał mnie i podszedł na dość niebezpieczną odległość. Nie chciałam być tak blisko niego. Nie chciałam nawet na niego patrzeć. Sam jego widok przyprawiał mnie o mdłości. Nie wiem co on sobie wogóle wyobrażał pakując mi się do łóżka.
- Nie mów tak do mnie! - skarciłam go i zrobiłam dwa kroki w tył. - I nigdy więcej mnie nie dotykaj! - krzyknęłam. Nie bałam się go. Miałam w dupie czy znów się na mnie rzuci z łapami. Żaden dupek nie będzie wywoływał u mnie strachu, a już przede wszystkim nie będzie wpierdalał mi się pod kołdrę. Justin zaśmiał się pod nosem i ponownie do mnie podszedł. Nie wiedziałam co go tak bawi. Mi absolutnie nie było do śmiechu. Na jego twarzy widniał szyderczy uśmieszek. Na ten widok tylko bardziej się zdenerwowałam.
- Dlaczego od razu tak się spinasz? Przecież nic Ci jeszcze nie zrobiłem - powiedział i jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Nie miałam pojęcia co miało znaczyć to "jeszcze",  ale też nie miałam zamiaru się na tym zastanawiać. Chciałam się od niego odsunąć, lecz moje plecy zetknęły się ze ścianą.
- Nie zbliżaj się do mnie - wycedziłam przez zęby. Miałam nadzieję,  że mnie posłucha.  Niestety chyba nie brał sobie do serca tego co mówię. Gdy był już na tyle blisko, że nasze ciała delikatnie się zetknęły, po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Czego się boisz Molly? - szepnął mi do ucha, muskając przy tym moją szyję. Musiałam mu pokazać, że jego zagrywki na mnie nie działają.
- Niczego... A już na pewno nie ciebie - odpowiedziałam lekko drżącym głosem przez co moja wypowiedź nie była zbyt wiarygodna. Bieber tylko głośno się zaśmiał i pokręcił głową. Nic nie mówiąc odsunął się ode mnie i skierował się w stronę drzwi. Jednak zanim jeszcze wyszedł, rzucił przez ramię
- Właśnie widzę jak to się mnie nie boisz - zamknęłam powieki i splotłam ze sobą drżące dłonie- Za dziesięć minut chcę Cię widzieć na śniadaniu.
Nic nie odpowiedziałam. Justin wyszedł z mojego pokoju,  a ja  dalej stojąc modliłam się, aby to był tylko zły sen. Niestety to nie był sen lecz chora rzeczywistość. Powoli doszłam do siebie. Ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam ryzykować. Wiedziałam do czego zdolny jest brunet. Wiedziałam też  że jakby tylko nadarzyła się okazja wszedł by za mną do łazienki. Zdjęłam z siebie ubranie i wgramoliłam się pod prysznic. Tego było mi trzeba. Woda zmyła ze mnie wszystkie emocje.

Nie chciałam schodzić na dół, bo wiedziałam,  że będzie tam Justin, ale to spotkanie było nieuniknione. Chcąc czy nie chcąc,  zeszłym do kuchni i zobaczyłam jak Bieber robi naleśniki. Nie wiedziałam,  że potrafi gotować. Nic nie mówiąc usiadłam przy stole i czekałam na posiłek. Dopiero teraz odczułam jak bardzo jestem głodna. Justin odwrócił się w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Co on siebie myślał?!  Najpierw robi wszystko, żeby mnie od siebie odsunąć,  a teraz nagle zachowuje się jakby nic się nie zdarzyło. To było chore. On był chory.
- Nie musisz się mnie bać Moll - powiedział kładąc mi przed nosem talerz z naleśnikami.
- Powiedziałam ci już, że się ciebie nie boję, więc przestań to w kółko powtarzać to się robi nudne - skwitowałam i włożyłam siebie śniadanie do ust.
- Skoro tak sądzisz to niech Ci będzie,  ale przede mną skarbie nie ukryjesz strachu - usiadł na przeciwko mnie i także zaczął jeść swoją porcję. Coraz bardziej mnie irytował. Nie był żadnym jebanym pępkiem świata, żeby mógł każdego zastraszać.  Gdy tylko skończyłam swój posiłek wsunęłam na swoje stopy buty i niewzruszona podeszłam do bruneta
- Zawieź  mnie do domu - mruknęłam. Nie miał ochoty przebywać z nim dużej w jednym pomieszczeniu. Nic nie mówiąc chwycił kluczyki od samochodu i już po chwili kierowaliśmy się w stronę mojej ulicy. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wyskoczyłam z auta i pognałam w stronę domu. Wbiegłam do środka i dziękowałam Bogu, że ten kretyn nie poszedł za  mną. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wbiłam głowę w poduszkę i zaciągnęłam się jej zapachem. Chciałam sprawdzić co z ojcem,  ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że to nienajlepszy pomysł. Leżałam tak do póki nie usłyszałam dźwięku wiadomości. Chwyciłam telefon i przeczytałam co było napisane na ekranie
Od:Justin:
-Musisz częściej u mnie nocować. Zaczęło mi to odpowiadać.
Ten  człowiek doprowadzał mnie do szału. Przewróciłam oczami i znów opadłam na poduszki. Może faktycznie źle odebrałam intencje Bieber'a. Wczoraj przecież gdyby nie on mój ojciec by mnie... Nawet nie potrafiłam dokończyć myśli. Justin mi pomógł,  a ja zamiast tego nakrzyczałam na niego. Już sama nie wiem co o nim myśleć. Są dni kiedy jest dla mnie miły i opiekuńczy, ale zdarza mu się przy mnie wybuchnąć. Jakaś część mnie się go bała, ale ta druga zupełnie odwrotnie. Coś mnie do niego ciągnęło. Jakaś niewidzialna siła chciała, aby był przy mnie. Po części mu ufałam, ale gdy robił się agresywny chciałam być jak najdalej od niego. Leżałam twarzą zwróconą do sufitu, gdy drzwi mojego pokoju otworzyły się z impertem. W progu stał mój ojciec. Twarz miał w sińcach. Domyślam się, że to przez wczorajszy incydent.
- Ty mała suko. - podszedł do mnie i szarpnął za włosy - Gdzie ten skurwiel?! - krzyknął mi w twarz, a ja poczułam od niego alkohol. Zrobiło mi się niedobrze. Znów szarpnął za moje włosy, a ja wydałam z siebie cichy jęk. - Słyszysz?!  Gdzie on kurwa jest. Zabije go! - nie miałam pojęcia co w niego wstąpiło. Nigdy nie był tak agresywny po alkoholu. Gdy nic nie odpowiedziałam uderzył mnie otwartą ręką w twarz i cofnął się do wyjścia.
- Dorwę go. Zapamiętaj to sobie - syknął i z całej siły trzasnął drzwiami. Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Szybko je powstrzymałam i złapałam się za piekący policzek. Siedziałam tak nie wiedząc co zrobić. W końcu postanowiłam. Chwyciłam telefon i wybrałam numer Justin'a.
- Molly? - usłyszałam jego głos po drugiej stronie. Odetchnęłam głęboko, żeby się nie rozpłakać. - Coś się stało?
- Mógłbyś po mnie przyjechać? - załkałam do telefonu.
- Zaraz będę - rzucił i się rozłączył. Wstałam z łóżka i chwyciłam plecak. Wrzuciłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam na balkon. Po woli zeszłym na dół po drabince, która już od paru lat stała oparta o poręcz balkonu i czekałam na przyjazd Justina.

***
Usiadłam na kanapie i czekałam. Sama nie wiem na co. Bieber usiadł obok i wpatrywał się we mnie.
- Powiesz mi co się stało? - odezwał się po dość długiej ciszy. Nie miałam pojęcia co mam mu powiedzieć. Po chwili mruknąłam cicho
- Ojciec mnie uderzył - miałam nadzieję, że mnie nie usłyszał. Niestety bardzo się myliłam. Brunet gwałtownie wstał i zaczął rzucać przekleństwami.
- Ten skurwiel jeszcze pożałuje,  że podniósł na ciebie rękę - nie wytrzymałam i zaniosłam się płaczem. Bieber widząc to usiadł spowrotem obok mnie i delikatnie masował moje plecy. Jeszcze niedawno nie chciałam,  aby mnie dotykał, ale teraz wręcz tego potrzebowałam. Musiałam się przespać.
- Zaprowadzisz mnie do pokoju? - zapytałam cichutko, a ten tylko skinął głową. Wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się do sypialni w której spędziłam poprzednią noc. Justin uchylił kołdrę, a ja powoli się pod nią wsunęłam. Chłopak już chciał odchodzić, gdy złapałam go za rękę. Zdziwiony spojrzał na moją dłoń i posłał mi pytające spojrzenie.
- Proszę zostań ze mną. Nie chcę dziś być sama - powiedziałam błagalnie. Widziałam jak Justin delikatnie się uśmiecha. Zdawałam sobie sprawę, że on tylko na to czekał, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. Potrzebowałam czyjejś bliskości. Chłopak położył się obok mnie. Obróciłam się w jego stronę i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Justin przytulił mnie do siebie i co chwilę całował w czoło. Słuchając bicia jego serca w końcu usnęłam.


*****
Wow jest i 5 rozdział
😊😊

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 4

Dziś miałam się spotkać z Tess,ale nie miałam pojęcia, o czym mam z nią rozmawiać.Od naszego ostatniego spotkania dużo się pozmieniało i nie bardzo wiem co mogę jej powiedzieć,a co raczej powinnam przemilczeć.Byłyśmy umówione na 12:00,więc miałam jeszcze godzinkę.Z szafy wybrałam <komplet> i poszłam się przebrać.Uczesałam się w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny makijaż.Nigdy nie byłam zwolenniczką pustych tapeciar,które wydawały krocie na kosmetyki.Ja nie potrzebowałam tego typu rzeczy.Na ogół jestem skromną osobą i nie lubię wyróżniać się z tłumu.Wystarczy mi zwykły podkład,tusz i jakiś błyszczyk.
  Gotowa zeszłam na dół i już miałam wychodzić kiedy poczułam mocny uścisk dłoni na moim łokciu.Szybko się obróciłam i ujrzałam twarz mojego taty.Z niezadowolenia głośno jęknęłam i wyrwałam się z jego uścisku.Nie lubiłam jak tak na mnie patrzał.Z taką pogardą i wyższością.Zdawało mu się,że ma nade mną władzę,ale się grubo mylił.
-Gdzie się znów wybierasz Młoda Damo !?-krzyknął mi w twarz i lekko się chwiejąc,przytrzymał się ściany.Przewróciłam teatralnie oczami.Chciałam mu jakoś wulgarnie odpowiedzieć,ale postanowiłam,że nie będę się zniżać do jego poziomu.
-Wychodzę-odpowiedziałam i złapałam za klamkę.Wyszłam z domu i szłam w stronę domu Tessy.Słyszałam jak mój ojciec krzyczał za mną coś w stylu "Policzymy się jak tylko wrócisz" , " To jakaś kpina,żeby ten rozpieszczony bachor się mnie nie słuchał " ... To oczywiście nie wszystko,ale po prostu nie chciałam już jego słuchać i ,żeby to uczynić włożyłam słuchawki w uszy i puściłam pierwszą lepszą piosenkę.

~

Mozolnie wdrapałam się po schodach do pokoju przyjaciółki, otworzyłam drzwi i ujrzałam brunetkę na fotelu.Podeszłam do niej i mocno się do niej przytuliłam.
-Cześć Moll ! Czy coś się stało ? Wyglądasz na zmartwioną- Tess patrzyła na mnie tak jakby chciała mi wywiercić dziurę w głowie.Sama nie wiedziałam co mam jej powiedzieć,bo tak na dobrą sprawę nie miałam pojęcia dlaczego mam tak kiepski humor.
-To przez mojego tatę.Znów się awanturował, wiesz jaki on jest...- to była pierwsza wymówka jaka przyszła mi na myśl.Tessa tylko pokiwała głową i chwyciła moją dłoń.Uwielbiałam jak tak robiła.Zawsze się o mnie troszczyła.Kocham ją jak siostrę, której nigdy nie miałam.
-Wszystko się ułoży .Obiecuję -powiedziała i posłała mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów.Skinęłam tylko głową i siedziałam w ciszy.Było mi głupio,że oszukuję moją najlepszą przyjaciółkę,ale coś mnie powstrzymywało  przed tym,aby powiedzieć jej całą prawdę z ostatnich dni.Miałam wielką ochotę się jej wygadać,ale jak tylko chciałam coś powiedzieć to gardło zaczynało "odmawiać mi posłuszeństwa ".
-Molly ?
-Tak...-widziałam zaciekawienie,ale zarazem strach w jej oczach.Nie wiedziałam co to spowodowało,ale byłam pewna,że to nie było nic dobrego.
-Czy ty spotykasz się z Justin'em?-nie miałam pojęcia co ją nakierowało na zadanie takiego pytania,ale zaczęłam się bać,że ona coś wie. Zapadła taka cisza,że słyszałam każdy najcichszy dźwięk, a łomotanie mojego serca można było usłyszeć pewnie za drzwiami pokoju.
-Skąd ten pomysł? -próbowałam udawać,ale kogo ja chcę oszukać. Przecież nie potrafię kłamać,a Tessa zawsze wie kiedy coś kręcę.
-Moll nie chrzań ! -krzyknęła i szybko wstała.Zaczęła nerwowo chodzić po pomieszczeniu.Spuściłam głowę i udawałam, że wcale mnie nie rusza jej nagły napad złości- Ty go nawet nie znasz.Nie wiesz do czego jest zdolny...-chciała coś jeszcze dodać,ale jej przerwałam.
-A ty niby wiesz !-syknęłam i od razu tego pożałowałam.Przecież ona nie chciała dla mnie źle.Po prostu się o mnie troszczy. Dziewczyna spojrzała na mnie z wymalowaną złością na twarzy.
-Tak . Ja doskonale wiem kim on jest i co on takiego robi-widać było,że brunetka pomału się uspokaja . Znów usiadła na swoje poprzednie miejsce-Molly to nie jest dobry człowiek i wolałabym,żebyś się z nim już nigdy nie zobaczyła-nie wiedziałam co mam o tym myśleć.Przecież Justin nie zrobił mi nic co by świadczyło o tym,że jest kimś okropnym.- Tak sobie wmawiaj.-powiedziała moja podświadomość.Postanowiłam nie denerwować więcej Tessy i obiecałam jej,że już nigdy nie zobaczę się z Justin'em . Całkowicie o nim zapomnę,ale to nie będzie takie proste, ponieważ ciągle mam w głowie słowa przyjaciółki.Co ona wiedziała... Czego nie chciała mi powiedzieć...To wszystko było zbyt podejrzane.

~

Zmęczona położyłam się na łóżku i próbowałam usnąć,ale wciąż miałam w głowie zdarzenia z dzisiejszego dnia.Musiałam się dowiedzieć o co chodziło.Przy najbliższej okazji zapytam o to Bieber'a .Wiem,że obiecałam coś Tessie,ale to jest silniejsze.Nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Chwyciłam telefon i odczytałam na głos treść wiadomości .
Od: Justin:
-Księżniczko mam nadzieję,że masz czas,bo właśnie stoję pod twoim domem .
Przełknęłam głośno ślinę i gwałtownie wstałam.Nie wiedziałam co mam odpisać. Postanowiłam,że nie będę dla niego zbyt miła.Muszę wziąć się w garść i przestać robić z siebie słabeusza.
Do:Justin:
-Przykro mi,ale nie mam ochoty na żadne spotkania ! - bez najmniejszego zastanowienia wysłałam mu wiadomość i zadowolona usiadłam na łóżku. Wiedziałam,że to nie było zbyt mądre posunięcie,zwłaszcza, że już się przekonałam do czego on jest zdolny,ale trudno niech on też wie,że ja nie mam zamiaru się go bać i jemu podporządkowywać.
Od:Justin:
-Za 2 minuty widzę cię przed domem, bo jak nie to inaczej sobie porozmawiamy !! -czytając to o mało nie zemdlałam,ale od razu wzięłam się w garść. Żaden dupek nie będzie mi rozkazywał.Kim od do chuja jest,żeby mi mówił co mam robić.Rzuciłam telefon na szafkę nocną, a sama ułożyłam się wygodnie na poduszkach.Zamknęłam oczy i miałam zamiar usnąć,ale nie było mi to dane.Ktoś wbiegł do mojego pokoju i zaczął rzucać przekleństwami. Zerwałam się na równe nogi i ujrzałam przed sobą ojca.Był kompletnie pijany.Machał rękoma i prawie uderzył mnie w twarz,ale zdążyłam odchylić się do tyłu.Nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.Wiadomo awanturował się,ale nigdy nie do takiego stopnia.Przestraszona przykleiłam się do ściany i stałam bez ruchu.
-Ty mała suko! Zapłacisz mi za wszystko już ja ci to obiecuję-wrzeszcząc zaczął się do mnie zbliżać.Gdy był już na tyle blisko,aby mnie uderzyć, ktoś z hukiem przygwoździł go do sąsiedniej ściany i zaczął okładać pięściami .Ze łzami w oczach przyglądałam się całej sytuacji.Miałam wrażenie,że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej i pogalopuje przed siebie.Na szczęście szybko doszłam do siebie i za nim doszło do nieszczęścia odciągnęłam nieznajomego od mojego taty.Chłopak odwrócił się w moją stronę i aż zaparło mi dech w piersiach .To był Justin.W sumie mogłam się tego spodziewać.Nie czekając na jakiekolwiek słowa podbiegłam do ojca,który leżał na ziemi. Był cały we krwi i na nic nie reagował . Wiedziałam tylko,że żyje.Chciałam mu pomóc,ale ktoś uniósł mnie do góry i zaczął się oddalać w stronę drzwi.Zaczęłam krzyczeć,ale to nic nie dało.Po chwili znalazłam się przed moim domem.Spojrzałam na mojego "porywacza" i miałam ochotę go zabić.
-Co ty kurwa robisz.! Przecież on potrzebuje pomocy-zaczęłam wrzeszczeć i już chciałam wrócić do pomieszczenia,gdy złapano mnie za nadgarstek z taką siłą,że aż pisnęłam.
-A może mi podziękujesz niewdzięcznico za uratowanie dupy!-syknął mi w twarz,aż przeszły mnie ciarki.Nie chciałam mu pokazać,że coś mnie to ruszyło i używając niewiarygodnej siły wyrwałam się z jego uścisku.Wściekła podeszłam do niego na tyle blisko,że czułam jego przyśpieszony oddech na twarzy i powiedziałam najostrzej jak umiałam
-Nie prosiłam cię o pomoc.Wypierdalaj tam skąd przyszedłeś!-może i źle go potraktowałam.On tylko chciał pomóc,ale to było silniejsze.Widziałam jak zaciska szczękę i pięści.Miałam wrażenie,że zaraz mnie uderzy,ale nie zrobił tego.A właściwie zrobił coś czego bym się nigdy nie spodziewała.Chwycił mnie mocno w ramiona i zaniósł do samochodu.Chciałam się wyrwać,ale nie miałam na to najmniejszych szans.Posadził mnie na tylnych siedzeniach i zamknął drzwi.Miałam ochotę wszystko rozwalić.Za kogo on się uważał.Nie miał prawa tak ze mną postępować. Wciekła czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. On tylko wsiadł za kierownicę i ruszył przed siebie.Przez całą drogę siedziałam w kompletnej ciszy i mocno zaciśniętą szczęką.Widziałam w lusterku jak ten kretyn na mnie spoglądał,ale jakoś mało mnie to interesowało.Po niedługim czasie samochód się zatrzymał.Justin wyskoczył ze swojego miejsca i zaraz później otworzył mi drzwi,abym wysiadła.Przez jakiś czas się wahałam,ale to było nie na miejscu.Co innego miałam zrobić.Zostać w tym samochodzie i czekać,aż jakimś cudem ktoś mnie zawiezie do domu.Wysiadłam z auta i zakładając ręce na piersi szłam za chłopakiem.Weszliśmy do na prawdę pięknego domu.Widać było,że właściciel szasta niemałą forsą.Oniemiała pomaszerowałam do salonu i usiadłam na kanapie podziwiając wszystko co mnie otacza.
-Skromnie,ale da się mieszkać-powiedział Bieber,a ja od razu parsknęłam śmiechem.Skromnie to ja miałam,a tu był po prostu luksus.
-Zaraz, zaraz.... To twój dom?!-wytrzeszczyłam na niego oczy.On jak gdyby nigdy nic pokiwał głową i lekko się uśmiechnął.Nie mogłam w to uwierzyć. Skąd on miał tyle kasy na taki dom.Samochód to jeszcze zrozumiałe.Mógł oszczędzać,ale na takie coś raczej nie mógł odkładać,bo zajęłoby mu to więcej lat niż on sam ma. Jak tylko ochłonęłam od razu się odezwałam-Zawieź mnie do domu...
-Przykro mi.Dziś musisz tu zostać-odpowiedział wcale się niczym nie przejmując.Nienawidziłam takiego zachowania.Wstałam z kanapy i szybko do niego podeszłam.
-Nie .Masz mnie zawieźć...-nie dał mi dokończyć.
-W moim domu masz robić co ci każę! Rozumiesz zdziro.Powinnaś być mi wdzięczna. Gdyby nie ja miałabyś obitą tą śliczną buźkę-zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i z zaciśniętymi pięściami obserwował .Czaił się jak tygrys,który poluje na zdobycz.Głos uwiązł mi w gardle.
Boże Molly. Przestań mu się dawać.Nie może zobaczyć się się go boisz . Nie boję się go.Ani troszkę.
-Myślę,że to nie twoja sprawa.Nie prosiłam cię o tą pierdoloną pomoc! -syknęłam mu prosto w twarz.Byłam z siebie zadowolona.Nawet się nie zająknęłam. Zero emocji- Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię znać-dodałam i czekałam na jego reakcję.Zanim się obejrzałam,zostałam przygwożdżona do lodowatej ściany.Nie wiedziałam co się dzieje.Jeśli to co mówiła Tessa o brunecie jest prawdą, to nie jestem teraz w najlepszej sytuacji.
-Widzisz kotku!-szepnął mi do ucha-Od dawna należysz do mnie.Jesteś moją własnością i musisz robić to co ci każę-wciąż mi szeptał,ale już nie na ucho,ale koło szyi .Przełknęłam ślinę i zebrałam się na odwagę, choć tak na prawdę strasznie się bałam.
-Nie jestem niczyją własnością,a zwłaszcza twoją.Wolałabym umrzeć niż do ciebie należeć-po tych słowach poczułam ostry ból w okolicach brzucha.Nie wierzyłam w to,że właśnie mnie uderzył.Chciałam zgiąć się w pół,ale ten bydlak mnie przytrzymał.
-Nie wiesz z kim zadarłaś .-ryknął i gwałtownie mnie puścił.Upadłam na kolana i głośno dysząc siedziałam bez ruchu-Wstawaj! Pokażę ci gdzie będziesz spała-nagle z podłego chama zrobił się delikatny chłopiec,ale ja już nie dam się nabrać na te sztuczki.Jeszcze chwilę się nie ruszałam,a później wstałam i ruszyłam za brunetem.Nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć.Sam jego widok sprawiał,że czułam mdłości.Chłopak pokazał mi pokój,a gdy tylko weszłam do środka zamknął za mną drzwi.Stałam tam sama.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.Dzisiejsze wydarzenia były okropne.Nie życzę tego nikomu.Nawet największemu wrogowi.Pomału doczłapałam się do łóżka i nawet nie biorąc prysznicu położyłam się na materacu i zasnęłam...


Od Autorki: O matko tak dawno nic nie pisałam,że aż zapomniałam jakie to uczucie.:) W końcu jakiś rozdział ( po ponad roku nieobecności )

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 3

Jak każdego dnia siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę.Uwielbiałam literaturę.Zawsze zagłębiałam się w opowiadaniach i ''wędrowałam w swój,magiczny świat".Zapominałam o wszystkich i nie brałam udziału w życiu.To jest jak wyciszenie.Wiecie.Taki własny świat w którym mogę robić i marzyć o czym tylko zapragnę.A uwierzcie mi,że miałam o czym marzyć.
  Nie chciało mi się już czytać.Sama nie wiem dlaczego,przecież ja to uwielbiałam,ale z jakiegoś nieznanego mi powodu nie miałam po prostu na to ochoty.Odłożyłam książkę i zeszłam na dół.W kuchni zastałam mamę,która krzątała się po mieszkaniu i nie wiedziała co ze sobą zrobić.To oznaczało tylko jedno.Miała wielką chrapkę na alkohol,ale musiała z tym poczekać do póki nie wróci tata.Przewróciłam oczami i głośno odetchnęłam,nalewając sobie soku bananowego.Nie chciałam rozmawiać z moją rodzicielką więc jak najszybciej wróciłam do mojego zakątka.Wchodząc o miało nie umarłam z przerażenia.Na moim łóżku siedział Justin.Szybko zamknęłam za sobą drzwi i przestraszona oparłam się o zimną ścianę.Nie wiedziałam co mam teraz zrobić.Stać i gapić się na niego jak na idiotę,czy podejść i powiedzieć cześć.Na całe szczęście nie musiałam się nawet odzywać. On zrobił to za mnie
-Witaj księżniczko-wstał i powoli podszedł do mnie,przyprawiając mnie o gęsią skórkę.Czyżbym go polubiła do tego stopnia,że na jego widok świat staje do góry nogami? Nie...Raczej nie.Nie zrobił na mnie aż takiego wielkiego wrażenia,żebym straciła dla niego głowę i wątpię,żeby tak się stało.
-Ym. Cześć-powiedziałam nieśmiało-Jak tu wszedłeś?-nic nie powiedział,tylko pokazał na mój balkon.Pokiwałam tylko głową i ruszyłam przed siebie wymijając bruneta.Nie miałam pojęcia jak mam się przy nim zachowywać.Od bardzo dawana nikt nie był w moim pokoju po za Tessą.Słyszałam jego wyrównany oddech i modliłam się,aby nie usłyszał mojego.Usiadłam na moim fotelu i wpatrywałam się w ścianę.Nie chciałam z nim rozmawiać. Fakt spędziłam z nim wspaniale czas,ale nie miałam zamiaru się do niego przywiązywać.Podszedł do mnie i złapał mnie za ramię.Podniosłam na niego nie pewnie wzrok i przełknęłam ślinę.
-Dlaczego się mnie boisz ?-zapytał,a ja oniemiałam.Przecież wcale się jego nie bałam.Wstałam na równe nogi i zrobiłam groźną minę.Nie pozwolę sobie wmawiać,czegoś czego nie ma.
-Nie mam czego się bać!-powiedziałam podniosłym tonem.Przez chwilę trwała cisza,do czasu,aż silna ręka Justin'a nie przygwoździła mnie do ściany.Byłam tak przestraszona,że od razu zamknęłam powieki i tylko czekałam na jakiś cios,ale nic się takiego nie stało.Jedyne co zrobił to przybliżył się do mnie i szepnął mi do ucha:
-A powinnaś !-tylko tyle.Odsunął się ode mnie i ponownie usiadł na łóżku.Stałam jak oniemiała i nie mogłam się ruszyć.Na prawdę myślałam,że on mi nic nie zrobi.Przecież uratował mnie przed tym zboczeńcem,a teraz chciałby mnie skrzywdzić?! To przecież nie miałoby żadnego sensu.Złapałam się za obolałe ramię i spuściłam wzrok.Może on właśnie chce tego!Chce,żebym się go bała.No to skoro tak,to się przeliczył.Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń.Jego wzrok wbił się w moją twarz.Widziałam jak jego czoło marszczy się,a usta delikatnie rozchylają.Ewidentnie chciał coś powiedzieć,ale zabrakło mu odpowiednich słów.
-Nie boję się Ciebie!-powiedziałam,teraz już delikatniej-I nie każ mi tego robić-usiadłam obok niego i czekałam aż mi odpowie,ale nie usłyszałam odpowiedzi.Po prostu siedzieliśmy i trzymaliśmy się za dłonie.Dziwne uczucie,ale musiałam mu pokazać,że nie jestem tchórzem i potrafię o siebie zadbać.
-Może przejdziemy się po okolicy?-zapytał po dość długim czasie.Pokiwałam tylko głową na znak,że się zgadzam i wyszliśmy.Chodziliśmy dróżkami w parku i podziwialiśmy przyrodę.Odpowiadała mi cisza między nami.Nie była ona już tak krępująca jak wtedy,gdy odwoził mnie do domu.Oboje potrzebowaliśmy świeżego powietrza i odrobimy spokoju.

*Justin*
Nie chciałem jej przestraszyć wtedy w domu,ale ciągłe ukrywanie tego kim się jest męczy.Nikt sobie nie zdaje sprawy ile tak na prawdę muszę udawać kogoś kim nie jestem.Tylko,że już za daleko zabrnąłem i nie ma już z tego odwrotu.Muszę żyć tym co mam teraz .Nie wiem dlaczego,ale Molly była taką moją odskocznią od rzeczywistości.Lubiłem spędzać z nią czas i uwielbiałem to jak starała się pokazać jaka jest silna.Choć w środku była słaba i czuła na wszelkie zranienia.Przy niej mogłem być sobą,a nie tym złym kolesiem z dzielnicy w czarnym Land Rover'rze.Co ta dziewczyna ma w sobie,że odciąga mnie od innych lasek i mojej roboty.Na prawdę nie mam zielonego pojęcia,ale podoba mi się to.Boję się tylko,że jak pozna prawdę to ucieknie ode mnie i nie będzie chciała znać takiego chuja jak ja.
   Szliśmy parkiem,gdy zobaczyliśmy małą ławeczkę ustawioną na obrzeżach rzeczki.Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i skierowaliśmy się w tamtą stronę.Moll usiadła,a ja obok niej,ale nie na tyle blisko,żeby  czuła się niekomfortowo.
-Wiesz...-zacząłem,ale jak tylko zobaczyłem jej zdziwiony wzrok urwałem i wziąłem odrobinę powietrza.Usiadła przodem do mnie i chyba czekała,aż dokończę moje wywody,ale mi zabrakło odwagi-Pięknie dziś wyglądasz-dokończyłem.Co prawda,nie to co chciałem powiedzieć,ale to też było prawdą.
Posłała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i ewidentnie się zarumieniła.Lubiłem zakłopotanie lasek,które się do mnie ślinią,ale Molly była inna.Ona się do mnie nie kleiła i dlatego tak bardzo mnie do niej ciągnęło.Im bardziej się opierała mojemu urokowi tym bardziej jej pragnąłem.Moim celem było zawładnąć nią i wszystko szło w idealnym kierunku.Widać było jak powoli wymięka w moim towarzystwie.Tylko kwesta czasu aż w końcu będzie moja,a wtedy już się ode mnie nie uwolni.Będzie na mnie skazana,czy tego będzie chciała,czy nie.Wiedziałem,że będę musiał się bardzo postarać,żeby mi zaufała.Ona nie należy do dziewczyn lekkomyślnych i narwanych.Jest na prawdę rozsądna i inteligentna.Nie da się od razu nabrać na każdą bajeczkę jaką jej wcisnę.Coś czuję,że to będzie mnie dużo kosztowało,ale będzie warto.

*Molly*
O dziwo miło mi się spędzało czas z Bieber'em.Był bardzo miły,a co najlepsze mało mówił i mogłam w spokoju pomyśleć nad paroma sprawami.Chyba wyczuł to,że wolę posiedzieć z nim w ciszy niż cokolwiek mówić.Tak było lepiej,i dla mnie i dla niego.Doszłam też do wniosku,że wcale nie jest takim chujem za jakiego go uważałam i można miło z nim spędzić dzień.Tylko dzisiejsza akcja nie dawała mi spokoju.Zastanawiałam się dlaczego chciał mnie nastraszyć i do siebie zrazić.Przecież nie przyszedł by do mnie tylko po to,aby mnie nastraszyć.Musiał mieć w tym jakiś ukryty cel,a ja już się postaram dowiedzieć na czym on polegał.
   Spojrzałam na niego i uświadomiłam sobie jak bardzo jest przystojny.Te jego idealne rysy twarzy,brązowe włosy i piękne brązowe oczy.Miał też cudowną posturę.Jego klatka piersiowa niesamowicie się odznaczała na obcisłej koszulce.Justin chyba zauważył to jak na niego patrzę,bo zaśmiał się pod nosem i wbił we mnie swój wzrok.Szybko się ogarnęłam i zmusiłam do uśmiechu.
-Przepraszam,ja...-nie dał mi skończyć.
-Podziwiałaś moją klatkę piersiową-wyszczerzył do mnie zęby,a ja od razu przybrałam kamienny wyraz twarzy.
-Zamyśliłam się!-odparłam szybko i skrzyżowałam dłonie.
-Tylko winny się tłumaczy-zaśmiał się łobuzersko i delikatnie mnie popchnął.Oddałam mu tym samym,co spowodowało,że zaczęliśmy się przepychać po całej ławce do póki jedno z nas,a mianowicie ja nie upadłam na ziemię,a brunet prosto na mnie.Nasze śmiechy roznosiły się po całym parku i słowo daję,że jakby ktoś tamtędy teraz szedł to wziąłby nas za chorych psychicznie.Gdy tylko przestaliśmy chichotać,próbowałam wstać,ale dużo cięższe ciało Justin'a mi to utrudniało.W pewnym momencie spojrzałam w jego oczy i zauważyłam w nich masę szczęścia.Ten chłopak na prawdę będąc tu teraz ze mną był szczęśliwy.Przez chwilę trwaliśmy w ciszy.Akurat w tej niezręcznej,bo żadne z nas nie wiedziało co ma ze sobą zrobić.
   Twarz chłopaka zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do mojej i już wiedziałam co chce zrobić.Chciałam mu przeszkodzić,ale moja podświadomość chyba pragnęła czegoś innego.Gdy jego usta były już na tyle blisko moich,ktoś wyszedł zza drzewa.Od razu zrzuciłam Bieber'a z siebie i szybko wstałam.Ten uczynił to samo i staną na przeciwko naszego podglądacza.
-Cześć Mike. Co ty tu robisz?-Justin podszedł do chłopaka i podał mu dłoń.Chyba się długo znali,bo ich miny wyrażały radość.
-Szukałem cię.Mam do ciebie sprawę-odpowiedział brunet i zmierzył mnie od góry do dołu.Justin zauważył to i od razu wkroczył do akcji.
-To jest Molly-pokazał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
-Miło mi.Jestem Mike-podał mi dłoń,którą delikatnie uścisnęłam.Ten chłopak był na prawdę bardzo przystojny.Widać też było,że jest młodszy od bruneta-Dużo o tobie słyszałem-dodał,a na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec.
-Oj cicho bądź.Mów co to za sprawa-wtrącił się Justin.
-To już obgadamy na osobności.Jak będziesz już wolny to zadzwoń-powiedział i pomachał mi na odchodnym.Ciekawe co to za sprawa,o której ja tak bardzo nie mogę się dowiedzieć.Wiedziałam,że brunet i tak nie powie mi o co chodziło,więc nawet nie pytałam.Po prostu dałam się odprowadzić do domu.

Od Autorki: Hej.Więc tak.Wiem,że jestem nieogarnięta i dodaję te rozdziały tak jakbym chciała,a nie mogła,ale kurcze nie mam weny.Ten ledwo skończyłam.Dedykuję do Klaudii Cybul,że mnie wspierała <3

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 2

Słońce przedzierające się przez okno nie dawało mi spać.Otworzyłam gwałtownie oczy i zła usiadłam na skrawku łóżka,prawie spadając.Byłam w złym humorze.Ta noc nie należała do moich najlepszy.Nabrałam powietrza do płuc,aby zaraz je głośno wypuścić.Wspomnienia z wieczora zaczęły do mnie powracać,a ja poczułam jak po plecach przechodzą mi ciarki.Ten zboczeniec i Justin... Uhg . Tego było już za wiele.Nie prosiłam o to,aby dostarczano mi "Zabaw z dawką dreszczyku'' . Chciałam tylko troszeczkę odsapnąć od rodziców.Chociaż na moment o nich zapomnieć i poczuć się jak prawdziwa nastolatka.Czy moje wymagania na prawdę są takie wygórowane?!Usłyszałam jak mój telefon wydaje z siebie charakterystyczny dźwięk,znaczący,że mam nową wiadomość.Przesunęłam palcem po ekranie i odczytałam sms'a.
Od:Numer nieznany:
-Będę po ciebie o 20:00.Nie zapominaj,że masz u mnie dług. /Justin xx
Zmarszczyłam brwi i odruchowo prychnęłam pod nosem.Żaden chłoptaś nie będzie mi mówił co mam robić.Nie prosiłam go o to,aby mnie ratował.Sam zadecydował,że rzuci mi się na ratunek. To był jego pierdolony wybór.
Do:Justin:
-Nie mam ochoty.Może innym razem !
Napisałam i nie zastanawiając się wysłałam.Tak,tak. Zapisałam sobie jego numer,żeby nie było później zdziwień kto do mnie pisze.Szybko dostałam odpowiedź.
Od:Justin:
-To nie była propozycja! Masz być gotowa na ósmą!
Czytając to miałam wielką gulę w gardle.Tak na prawdę nie znałam tego chłopaka,ale widząc to jak pobił tego zboczeńca wiem,że nie jest przyjaznym typem.Tak na prawdę bałam się z nim spotykać.Kto wie co taki może mi zrobić.Przełknęłam głośno ślinę i napisałam mu,że się zgadzam.Sama nie wiem dlaczego.Może dlatego,że nie chciałam mu się narażać.Spójrzmy prawdzie w oczy.On jest jeszcze raz taki jak ja.Nawet jeśli bym mu się postawiła to w najgorszym wypadku wylądowałabym  w szpitalu jak nie gorzej.
  Powoli zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy.Wyjęłam z niej czarne rurki i białą koszulkę na ramiączkach,a do tego kremowy sweterek i poszłam do łazienki.Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic.Musiałam zmyć z siebie cały ten stres.Odkręciłam kurki.Od razu poczułam ulgę.Na rękę nalałam truskawkowy żel pod prysznic i wtarłam go w ciało.Uwielbiałam ten zapach.Przypominał mi jak byłam mała.Zawsze chodziłam z rodzicami na działkę i zbierałam truskawki i maliny.Czasami brakuje mi tego wszystkiego,ale zaraz wracam do rzeczywistości i wiem,że to już nigdy nie wróci.Potrzepałam delikatnie głową,żeby wrócić na ziemię.Szybko umyłam głowę i zakręcając kurki wyszłam z łazienki.Wytarłam się w ręcznik i ubrałam uszykowany komplet.Podeszłam do mojego lustereczka i zrobiłam makijaż w postaci pudru,jasnych cieni i tuszu do rzęs.Na koniec rozczesałam włosy i gotowa zeszłam na dół.Tak na prawdę miałam wolny czas.Miałam spotkać się z Justin'em o ósmej,czyli za siedem godzin.Chciałam wykorzystać jakoś ten czas,ale nie miałam pojęcia jak.Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie dwie kanapki z serem i ogórkiem.W mgnieniu oka je zjadłam i siedząc przy stole,zastanawiałam się co będę robiła do dwudziestej.Nie miałam żadnego fajnego pomysłu.Z resztą tak jak zawsze.Zawsze takie dni spędzałam w swoim pokoju,ale dziś o dziwo nie miałam na to ochoty.Zeszłam z krzesła i poszłam do sypialni rodziców.Zajrzałam przez uchylone drzwi i zobaczyłam,że oboje śpią.Czego ty się spodziewałaś,po tak szalonej i upojnej nocy?! Powiedziała moja podświadomość,a ja przewróciłam teatralnie oczami.Byłam już tym wszystkim bardzo zmęczona.Czasami mam ochotę uciec stąd jak najdalej i nigdy nie wracać,ale oni przecież zapiliby się na śmierć.Westchnęłam i zamknęłam drzwi. Postanowiłam,że pójdę do Tessy.Nie miałam do niej daleko.Mieszkała dwie ulice dalej.Ubrałam na nogi moje czarne Vansy i ruszyłam przed siebie.Przez całą drogę zastanawiałam się nad tym,gdzie chce mnie zabrać Bieber.Przecież mógł mnie wywieść gdziekolwiek.
   Jestem przewrażliwiona.Przecież gdyby chciał mi coś zrobić to by zrobił to wczoraj.Obronił mnie,czyli nie jest złym człowiekiem.A może tylko udaje dobrego,żeby się do mnie zbliżyć,a później zaatakować?
-Molly! Kurwa za dużo myślisz!-szepnęłam pod nosem.Chwilę później znalazłam się pod domem Tess.Nie pukając po prostu weszłam do jej mieszkania i udałam się do jej pokoju.Dziewczyna siedziała pod ścianą,na kolanach trzymając laptopa.Rzuciłam się obok niej na materac i głośno się zaśmiałam.
-Cześć lamusie!-krzyknęłam i przytuliłam przyjaciółkę.
-Cześć Małpo.Co tu robisz?-odłożyła laptopa na miejsce i poprawiła się.
-Małe odwiedziny.-uśmiechnęłam się najszerzej jak tylko potrafiłam i usiadłam po turecku.
-Rozumiem...Gdzie wczoraj zniknęłaś?!-zapytała z wyrzutem.Wiedziałam,że będzie zła,ale nie pomyślałabym,że aż tak bardzo.Zrobiłam minę zbłąkanego pieska i cicho zaszlochałam.Nie byłam pewna,czy powiedzieć jej prawdę.Postanowiłam,że pominę część o tym jak jakiś chłopak chciał mnie zgwałcić.
-Wyszłam z domu twojego przyjaciela i szłam ulicą do póki nie zaczepił mnie Justin.Zaproponował mi podwózkę do domu.Zgodziłam się.No,a potem już leżałam w swoim łóżku-wytłumaczyłam.Chciałam być w miarę wiarygodna.Już myślałam,że mi nie uwierzy,ale dziwnym trafem moja bajeczka przeszła.W sumie to była prawda,ale nie cała.Po co miałam stresować Tess.Lepiej jak zostawię to w tajemnicy.
-Następnym razem chociaż zadzwoń! Bałam się o ciebie-przytuliła mnie do siebie i pocałowała w czubek głowy.Wiedziała,że bardzo lubię jak mi tak robi.Tak jakby zastępowała mi mamę-Zaraz,zaraz! Justin Bieber odwiózł cię do domu?!-widziałam zdziwienie na jej twarzy.Wzruszyłam ramionami i pokiwałam twierdząco głową.Nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego-Proszę powiedz,że nic z nim nie zrobiłaś-zamknęła na chwilę oczy,a ja poczułam jak moje śniadanie podchodzi mi do gardła.
-Zwariowałaś! Przecież mnie znasz-zerwałam się z łóżka i stanęłam nad Tessą.Jak ona mogła w ogóle tak pomyśleć.Nigdy nie uprawiałabym seksu z kimś takim.Nawet nie chcę się z nim spotykać,ale tak jak on to ujął Mam u niego dług. Tylko ze względu na to zgodziłam się na dzisiejsze spotkanie.I to będzie ostatni raz kiedy go zobaczę.Nie chcę mieć z nim nic do czynienia.Oboje zapomnimy o tym,że się poznaliśmy i każdy z nas będzie szczęśliwy,a ja na pewno.

~
Siedziałam przed telewizorem i czekałam aż Justin w końcu się zjawi.Po chwili usłyszałam dźwięk silnika.Od razu wyszłam przed domu i zobaczyłam ten sam samochód co wczorajszego wieczora.Głośno odetchnęłam i przewracając oczami podeszłam do Bieber'a,który wyszedł ,aby się ze mną przywitać.Zignorowałam rękę,którą do mnie wyciągnął i powiedziałam niemrawe "Cześć''. W odpowiedzi usłyszałam to samo.Chłopak otworzył mi drzwi pasażera,a ja nie zastanawiając się długo usiadłam na swoim miejscu.Zamknął za mną drzwi i obszedł samochód.Usiadł za kierownicą i odpalił silnik.Ruszyliśmy przed siebie,a w mojej głowie kotłowało się od przeróżnych pytań.
-Gdzie jedziemy?-jedno z nich właśnie zadałam chłopakowi.Ten spojrzał na mnie,a na jego twarzy wymalowany był łobuzerski uśmieszek.Nie spodobał mi się on.To mogło znaczyć tylko jedno-KŁOPOTY.
-Zobaczysz-odpowiedział na moje pytanie i spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.Stop kurwa!Chyba mi do reszty odbiło.Wcale nie miał ładnych oczu.Tak mi się tylko wyrwało.Justin chyba zauważył moje zakłopotanie,bo zmarszczył brwi.
-Coś się stało?-zapytał i skręcił w lewo.Jechaliśmy jakąś polną drogą w nieznaną mi stronę.Przełknęłam głośno ślinę i wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Wszystko dobrze-położyłam głowę na szybie i czekałam aż w końcu będziemy na miejscu.Nie podobało mi się to,że jechaliśmy przez jakiś las.Najchętniej wyskoczyłam bym z tego samochodu i wróciła do domu,ale wiedziałam,że taki pomysł nie wchodzi w grę.
-Jesteśmy-usłyszałam jego głos,a auto gwałtownie się zatrzymało.Wyskoczyłam na świeże powietrze i rozejrzałam się dookoła.Wszędzie były drzewa.Tylko przede mną malowała się wąska ścieżka prowadząca w górę.Zerknęłam na bruneta i podążyłam przed siebie.Czułam jego wzrok na sobie.Przewróciłam oczami i wdrapałam się na górę.Widok jaki zobaczyłam był niesamowity.Znajdowałam się na jakimś klifie.Z góry widać było  morze.Woda odbijała się od skał,a słońce delikatnie zachodziło za błękitną cieczą.To chyba najpiękniejsze miejsce w jakim byłam.Usiadłam na ziemi i przyglądałam się krajobrazowi.Usłyszałam za sobą szelest i zobaczyłam bruneta,który dosiadł się do mnie.Całkiem o nim zapomniałam.
-Ładnie prawda?-zapytał i spojrzał przed siebie.Zerknęłam na niego kątem oka i zauważyłam delikatny uśmiech na jego twarzy.Nie był on już taki sam jak wtedy,gdy zapytałam,gdzie jedziemy.Teraz był szczery.
-Jak ktoś taki jak ty odnalazł takie miejsce?-wyrwało mi się i przez chwilę żałowałam moich słów,ale jak zobaczyłam,że Justin zbytnio nie przejął się tym co powiedziałam,dziwne,ale ulżyło mi.
-Jakieś dwa lata temu pokłóciłem się z mamą.Z nerwów wsiadłem w samochód i jechałem przed siebie.Pomyliłem drogi i w efekcie trafiłem tu-widziałam smutek w jego oczach.Muszę przyznać,że zrobiło mi się go żal.Położyłam dłoń na jego ramieniu,ale szybko ją zabrałam-Zawsze gdy mam zły dzień lub jestem przybity przyjeżdżam tutaj-słyszałam jego nierówny oddech.Nawet,gdybym chciała być dla niego podłą suką,nie potrafiłabym.
-Ile dziewczyn już tu przyprowadziłeś?
-Ty jesteś pierwsza-nie powiem,że nie zdziwiła mnie jego wypowiedź.Wytrzeszczyłam oczy i przełknęłam głośno ślinę-Opowiedz mi o sobie-poprosił,a ja poczułam jak moje dłonie zaczynają się pocić.Nie wiedziałam co mam mu opowiedzieć.
-Moje życie nie jest zbyt kolorowe-odparłam,a ten ruchem ręki kazał mi kontynuować-Mam siedemnaście lat i rzuciłam szkołę,aby opiekować się rodzicami...
-Chorują-zdziwił się.Spuściłam głowę i głośno odetchnęłam.
-Tak.Na alkoholizm-z trudem to z siebie wydusiłam.Tak na prawdę nikt oprócz Tessy nie wiedział,że moi rodzice piją.Nie mam pojęcia dlaczego akurat Bieber'owi to powiedziałam.Może poczułam,że mogę mu zaufać.Wiem,że to głupie.Przecież ja go nawet nie znam,więc skąd mogę wiedzieć,czy jest godzien zaufania.Ale moja podświadomość podpowiadała mi,że akurat jemu mogę to powiedzieć.
  Chłopak chwycił moją dłoń i zamknął ją w swoich rękach.Spojrzałam na niego i mimowolnie się uśmiechnęłam.Co się ze mną dzieje?! Jeszcze wczoraj,gdyby ktoś powiedział mi,że zaufam jakiemuś chłopakowi,wyśmiałam bym go,a dziś co?! Wystarczyło,że zrobił smutną minkę,ja wyklepałam moją największą i najboleśniejszą tajemnicę.Molly,zwariowałaś .Powiedziałam do siebie w myślach i odwróciłam wzrok w stronę wody.
-Chyba powinnam już wracać-powiedziałam po krótkim  zastanowieniu.Chłopak pokiwał tylko głową i pomógł mi wstać.Musze przyznać,że nie było tak źle jak się spodziewałam.Justin był dla mnie całkiem miły,ale niech się nie przyzwyczaja,że zawsze będę z nim gdzieś wychodzić.Trzymam się mojego zdania i nie mam zamiaru się rozmyślać.

Od Autorki: No na reszcie drugi rozdział.Nie wiem dlaczego,ale mogłam się skupić pisząc go.Szczerze to pisałam go jakieś cztery dni,a sami widzicie,że nie jest jakiś nie wiadomo jak długi.Nie wiem dlaczego tak wyszło,ale w końcu go skończyłam.Pozdrawiam

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 1

Po raz kolejny spędziłam ten wieczór w swoim pokoju.Rodzice znów poszli się zapić w trupa i zostawili mnie samą.Tylko dlaczego mnie to dziwi. Sama nie wiem . Może miałam cichą nadzieję,że w końcu się to skończy.Kurwa! Kogo ty chcesz oszukać?! To się nigdy nie skończy. Znaczy kiedyś nadejdzie ten czas. Jak po prostu najebią się,zamkną oczy i już ich nie otworzą.Wtedy to będzie koniec.Zostanę sama jak palec na tym okrutnym i pełnym zła świecie.Nie zostanie mi nikt.Ach . Zapomniałabym o mojej jedynej przyjaciółce Tess. Tylko ona wie o mnie wszystko.Stara się mnie wspierać,ale dobrze wie,że to pomaga tylko na chwilę.Później zamykam się w sobie i nie dopuszczam do siebie nikogo.Nie,nie jestem wariatką,która codziennie myśli o samobójstwie. Po prostu nie lubię zawierać znajomości. Od pewnego czasu straciłam wiarę w ludzi.Nie ufam nikomu. Zbliżając się do ludzi dajesz im dużą przestrzeń na to,aby złamali ci serce.
  Siedziałam na parapecie i obserwowałam przechodniów,którzy ciągle się gdzieś śpieszyli.Nie rozumiem ich. Nie dostrzegają prawdziwego piękna,które ich otacza. Ehh. Tylko żartuję. Na tym świecie nic nie jest piękne.Po marudziłabym jeszcze na ten temat,ale usłyszałam pukanie do drzwi.Mozolnie zeszłam na dół i otworzyłam drewnianą powłokę.Przede mną stała Tess'a w przepięknej czarnej sukience i wysokich obcasach.Jej włosy powiewały na wietrze delikatnie falując.Muszę przyznać,że wyglądała oszałamiająco.Ogólnie to moja przyjaciółka jest piękna.Zapewne nie jeden chłopak chciałby ją mieć.Dziwne,że przyjaźni się z kimś takim jak ja.Tak na prawdę ludzie zlatują się do niej jak muchy do gówna.Przepraszam za wyrażenie.
-Cześć-pisnęła i rzuciła mi się na szyję.Musiałam złapać się ściany,żeby nie upaść.
-Co ty tu robisz?-zapytałam zdziwiona.Zawsze mnie uprzedzała,gdy miała mnie odwiedzić.
-Ubierz się ładnie,bo wychodzimy-chciałam zaprzeczyć,ale jej palec wskazujący znalazł się na moich ustach-Nie chcę słyszeć odmowy.Musisz się zabawić-popchnęła mnie w stronę schodów,a sama poszła do kuchni.Nie chciałam nigdzie iść. Wolałam przesiedzieć ten wieczór w swoim łóżku,czytając jakąś gównianą książkę.Weszłam do pokoju i zajrzałam do mojej szafy.Po dłuższym zastanowieniu się,wyjęłam z niej krótkie jeansowe spodenki i czarny top.Zrobiłam delikatny makijaż w postaci tuszu do rzęs i pudru.Do tego na usta nałożyłam malinowy błyszczyk i byłam gotowa.Włosy oczywiście zostawiłam rozpuszczone.Zeszłam na dół i zawołałam Tess.
-Molly...Wyglądasz jak nie ty-zrobiła wielkie oczy i zmierzyła mnie od góry do dołu.Machnęłam ręką i wysiliłam się na niemrawy uśmiech.
-Dzięki.Gdzie mnie zabierasz?-tak na prawdę to wiedziałam,w jakie miejsce pójdziemy,ale zawsze wypada się zapytać.Dziewczyna zaśmiała się łobuzersko i pociągnęła mnie za rękę.Zdążyłam tylko zamknąć drzwi i zanim się obejrzałam siedziałam w taksówce.
-No więc...-zaczęłam.
-Mój kolega robi dziś imprezę i postanowiłam,że to okazja,żeby cię gdzieś wyciągnąć-poklepała mnie po plecach jak stary,dobry kumpel i rozsiadła się wygodnie na siedzeniu.Wiedziałam,że to nie najlepszy pomysł,aby z nią wychodzić.Nie cierpiałam imprez.Głośna muzyka,spoceni ludzie,alkohol i narkotyki.Nie wiem jak inni to znoszą.Bynajmniej ja tego nie trawię.Z chęcią wysiadłabym teraz z auta,ale wiem,że Tess'a by mi na to nie pozwoliła.Gdyby trzeba było trzymałaby mnie ile sił w rękach,abym tylko z nią pojechała.Postanowiłam,że jakoś zniosę ten wieczór i bezpiecznie wrócę do domu.Zmęczona oparłam się o szybę i wpatrywałam się w krajobraz.Moje podziwianie nie trwało długo,gdyż taksówka się zatrzymała,a moim oczom ukazał się duży dom oświetlony tysiącami światełek.Tess wyskoczyła z pojazdu przy okazji ciągnąc mnie za sobą.Nie do wiary ile siły ma ta drobna dziewczyna.Od razu do moich uszu dotarła głośna muzyka i zapach alkoholu.Skrzywiłam się na samą myśl i powoli wlekłam się za dziewczyną.Weszłyśmy do środka i od razu w oczy rzuciły mi się laski ocierające się o przyrodzenia chłopaków.Z odrazą zerkałam na to wszystko idąc przed siebie.Gdziekolwiek się kierowałam,było tam na pewno dużo lepiej.Nawet nie zorientowałam się kiedy Tess'a zniknęła.Mruknęłam pod nosem parę przekleństw i posuwałam się na przód.Po drodze tańczące pary ocierały się o mnie. To było tak obrzydliwe,że miałam ochotę zwymiotować.Przez muzykę nie słyszałam nawet własnych myśli.Nie mogłam tego wytrzymać i po krótkim namyśle cofnęłam się do wyjścia.Gdy tylko znalazłam się na świeżym powietrzu odetchnęłam z ulgą.Nie chciałam zostawiać Tessy,ale wiedziałam,że ona sobie poradzi.Oddaliłam się od posiadłości jej przyjaciela i przechadzałam się ciemnymi uliczkami.Lubiłam taki spokój .Mogłam wtedy spokojnie pomyśleć nad moim życiem.O ile w ogóle można nazwać to życiem.Weszłam w jakiś ciemny zaułek i od razu poczułam ciarki na plecach.Molly,nie jesteś tchórzem! Szłam przed siebie kopiąc małe kamyczki,które leżały  pod moimi nogami.Usłyszałam jakiś szelest za moimi plecami i zanim się obróciłam,zostałam przygwożdżona do zimnej i wilgotniej ściany.Nie wiedziałam co się dzieje.Byłam kompletnie zdezorientowana.Widziałam tylko zarys postaci.Był to chłopak.Nie byle jaki chłopak.Widać było,że często chodzi na siłownię i lubi poimprezować.Mój oddech stał się nierówny,a serce biło jak oszalałe.Chciałam krzyczeć,ale chłopak zakrył moje usta swoją wielką dłonią.Zbliżył swoją twarz do mojej i musną mój policzek.W kącikach moich oczu zebrały się łzy.
-Co taka ślicznotka robi w takim złym miejscu?-szepnął do mojego ucha i wolną ręką chwycił za mój pośladek.Wydałam z siebie cichy jęk i zamknęłam powieki.Możecie nazywać mnie tchórzem,ale ta sytuacja była dla mnie nowa.Jeszcze nigdy,żaden chłopak nie obmacywał mnie w jakimś kącie.Możecie teraz sobie tylko wyobrażać co czułam.Starałam się go odepchnąć,ale był o wiele silniejszy.W końcu się poddałam.Nieznajomy całował każde miejsce na mojej szyi aż w końcu dotarł do ust.Zacisnęłam mocno wargi,aby nie miał do mnie dostępu.Zamknęłam oczy i czekałam tylko na cud.Nagle ktoś odepchnął ode mnie chłopaka i okładając go pięściami,powalił go na ziemię.Szybko podbiegłam do nich i odciągnęłam mojego "wybawcę".
-Zabijesz go!-krzyknęłam.Ten tylko wstał,spojrzał na mnie i chwytając mnie za nadgarstek pociągnął w stronę oświetlonej ulicy.Gdy tylko się zatrzymaliśmy chłopak odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na piersi.Muszę przyznać,że był na prawdę bardzo przystojny.Jego sylwetka była idealna.Włosy delikatnie postawione do góry i ten uśmiech.Przełknęłam głośno ślinę i oplotłam się rękoma z nadzieją,że przestanę się trząść.
-Dziękuję-mruknęłam i już chciałam go wyminąć kiedy złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę.
-Odwiozę cię do domu-powiedział.Nie chciałam z nim nigdzie jechać.To,że uratował mnie przed tym świrem nie oznaczało,że miałam zamiar spędzać z nim czas w jednym aucie.Pokręciłam przecząco głową i wyszarpnęłam się z jego uścisku.
-Nie trzeba.Dam sobie radę-miałam zamiar odejść,ale zagrodził mi drogę.
-Nie wątpię w twoje zdolności,ale powinnaś być mi wdzięczna!-syknął mi do ucha.Poczułam jak uginają się pode mną kolana.Wcale go nie znałam i nie miałam zamiaru poznawać.Miałam  ponownie odmówić,ale jak zobaczyłam jego wzrok od razu odrzuciłam od siebie tę myśl.Pokiwałam grzecznie głową na znak,że się zgadzam i poszłam za chłopakiem do jego samochodu.Brunet woził się czarnym Land Rover'em.Otworzyłam drzwi pasażera i wgramoliłam się na siedzenie zapinając pasy.Chłopak usiadł obok i odpalił silnik.Podałam mu adres,gdzie mieszkam i modliłam się,aby dojechał na miejsce jak najszybciej.Cisze przerwał on.
-Gdzie moje maniery-uśmiechnął się łobuzersko-Jestem Justin-zerknęłam na niego i wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-A ja Molly-nie chciałam z nim rozmawiać.Miałam cichą nadzieję,że to koniec naszej konwersacji,ale się myliłam.
-Co cię podkusiło,żeby iść w takie miejsce?-na jego twarzy malowało się zdziwienie.W sumie sama nie wiedziałam dlaczego tam poszłam.Może coś mnie tam ciągnęło.
-Tak wyszło-mruknęłam pod nosem i oparłam głowę o szybę.Przez resztę drogi panowałam cisza i wcale mi to nie przeszkadzało.W ciągu dziesięciu minut znaleźliśmy się pod moim domem.Otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu.
-Jeszcze raz dziękuję-posłałam mu niemrawy uśmiech.Trzasnęłam drzwiami i szłam w stronę domu.
-Do zobaczenia-usłyszałam za sobą.Odwróciłam się na pięcie,ale jego już nie było.Przewróciłam tylko oczami i weszłam do mieszkania.Od razu wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.To był najgorszy dzień w moim życiu.Nie chcę nigdy więcej widzieć ani tego zboczeńca,ani Justin'a.Dlaczego ja zawsze wpadam w jakieś gówno.Czym sobie na to zasłużyłam?!


Od Autorki: No więc tak... Mamy pierwszy rozdział. Nie miał on tak wyglądać,ale w sumie nie jest tak źle.Liczę na to,że ktoś go przeczyta .Pozdrawiam

poniedziałek, 10 listopada 2014

Prolog

Już nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam szczęśliwa.Czy w ogóle kiedykolwiek byłam szczęśliwa? Tyle razy słyszałam,że życie to jedna wielka ściema i wiecie co ? W pełni się z tym zgadzam.Ten kto powie mi,że tak nie jest po prostu ześwirował. Nie należę do nastolatek,które chodzą na imprezy,uprawiają seks,piją i ćpają aż do utraty przytomności.Wolę raczej moje ciche i żałosne życie. Moi rodzice to alkoholicy,którzy mają w nosie swoją córkę. Co wieczór upijają się,a później śpią cały dzień . Tak mijają dni,miesiące i lata. W sumie to od piętnastego roku życia jestem w tym bagnie. Nigdy nie miałam odwagi,żeby od nich odejść.Co by nie było,ale to w końcu moi rodzice. Tyle,że zamiast oni się troszczyć o mnie jest odwrotnie.W tym roku rzuciłam szkołę,żeby mieć więcej czasu dla nich.Wiem,wiem . Źle zrobiłam. Powinnam się kształcić i w odpowiednim momencie zacząć sama na siebie zarabiać,ale jak widzę co się z nimi dzieje,gdy mnie nie ma to aż chce mi się wyć do poduszki.Przecież to jest tak żałosne,że nie chce się na to patrzeć.Sąsiedzi już przymknęli na to oko i nawet nie zwracają na nich uwagi,gdy wracają najebani do domu nad ranem zataczając się i potykając o własne nogi.Pamiętam jeszcze czasy ,gdy wszystko było w porządku.W każdy weekend jeździliśmy na wspólne kolacje i do wesołego miasteczka.Czasami brakuje mi tych dni,ale zdążyłam się już przyzwyczaić.Najbardziej boli mnie to,że po mimo tego,że prosiłam ich,aby szli na jakieś leczenia oni nie robili nic w tym kierunku.Po jakimś czasie dałam sobie z tym spokój.
 Siedziałam w moim pokoju i słuchałam jakichś piosenek,które leciały na Play_liście.Kolejny nudny dzień spędzony nędznie.Usłyszałam jak ktoś wchodzi na piętro i zbliża się do drzwi mojego pokoju.Ściszyłam muzykę i wyjrzałam na korytarz.Tuż przede mną stanęła moja mama.Stanęłam na przeciwko niej i skrzyżowałam ręce na piersi czekając na to co powie.Oczywiście domyślałam się po co przyszła.Tylko głupi by nie wiedział o co chodzi.
-Molly.Wychodzę z tatą do znajomych.Wrócimy bardzo późno,więc nie czekaj na nas-uśmiechnęła się i poprawiła swoje włosy nawet na mnie nie patrząc.
-Bawcie się dobrze.W sumie jak zawsze-posłałam jej niemrawy uśmiech i już chciałam wejść do pokoju,kiedy poczułam,że ktoś łapie mnie za nadgarstek-No co ?!
-Wiesz,że bardzo cię kochamy i chcemy dla ciebie jak najlepiej-powiedziała i położyła dłoń na moim policzku.Odwróciłam wzrok i wyrwałam się z jej uścisku.
-Wiem-przybrałam sztuczny uśmiech i wróciłam do siebie.Nie lubiłam jak tak robiła.Wiedziałam,że w pewnym stopniu mnie kochają,ale skoro i tak nie potrafią się zmienić to niech chociaż sobie tego oszczędzą.Czyli znów cały wieczór i kolejny dzień wolny.To staje się tak monotonne,że czasami mam dość.Nie raz myślałam,żeby się poddać,ale po czasie dochodziłam do wniosku,że przecież mam jeszcze przed sobą tyle życia,że może kiedyś coś się zmieni.Na lepsze lub gorsze. Czas pokaże jaka będzie moja przyszłość.Na razie nie jest za kolorowa . Raczej szara i nudna.

Od Autorki: Hej,hej. No więc.Postanowiłam pisać bloga.Będzie on troszeczkę,że tak powiem "z życia wzięty". ( Nie mojego życia ) . No może częściowo.Mam nadzieję,że ktoś go przeczyta. Chciałabym zrobić jeszcze Thriller ,ale potrzebuję czasu . Pozdrawiam !