sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 4

Dziś miałam się spotkać z Tess,ale nie miałam pojęcia, o czym mam z nią rozmawiać.Od naszego ostatniego spotkania dużo się pozmieniało i nie bardzo wiem co mogę jej powiedzieć,a co raczej powinnam przemilczeć.Byłyśmy umówione na 12:00,więc miałam jeszcze godzinkę.Z szafy wybrałam <komplet> i poszłam się przebrać.Uczesałam się w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny makijaż.Nigdy nie byłam zwolenniczką pustych tapeciar,które wydawały krocie na kosmetyki.Ja nie potrzebowałam tego typu rzeczy.Na ogół jestem skromną osobą i nie lubię wyróżniać się z tłumu.Wystarczy mi zwykły podkład,tusz i jakiś błyszczyk.
  Gotowa zeszłam na dół i już miałam wychodzić kiedy poczułam mocny uścisk dłoni na moim łokciu.Szybko się obróciłam i ujrzałam twarz mojego taty.Z niezadowolenia głośno jęknęłam i wyrwałam się z jego uścisku.Nie lubiłam jak tak na mnie patrzał.Z taką pogardą i wyższością.Zdawało mu się,że ma nade mną władzę,ale się grubo mylił.
-Gdzie się znów wybierasz Młoda Damo !?-krzyknął mi w twarz i lekko się chwiejąc,przytrzymał się ściany.Przewróciłam teatralnie oczami.Chciałam mu jakoś wulgarnie odpowiedzieć,ale postanowiłam,że nie będę się zniżać do jego poziomu.
-Wychodzę-odpowiedziałam i złapałam za klamkę.Wyszłam z domu i szłam w stronę domu Tessy.Słyszałam jak mój ojciec krzyczał za mną coś w stylu "Policzymy się jak tylko wrócisz" , " To jakaś kpina,żeby ten rozpieszczony bachor się mnie nie słuchał " ... To oczywiście nie wszystko,ale po prostu nie chciałam już jego słuchać i ,żeby to uczynić włożyłam słuchawki w uszy i puściłam pierwszą lepszą piosenkę.

~

Mozolnie wdrapałam się po schodach do pokoju przyjaciółki, otworzyłam drzwi i ujrzałam brunetkę na fotelu.Podeszłam do niej i mocno się do niej przytuliłam.
-Cześć Moll ! Czy coś się stało ? Wyglądasz na zmartwioną- Tess patrzyła na mnie tak jakby chciała mi wywiercić dziurę w głowie.Sama nie wiedziałam co mam jej powiedzieć,bo tak na dobrą sprawę nie miałam pojęcia dlaczego mam tak kiepski humor.
-To przez mojego tatę.Znów się awanturował, wiesz jaki on jest...- to była pierwsza wymówka jaka przyszła mi na myśl.Tessa tylko pokiwała głową i chwyciła moją dłoń.Uwielbiałam jak tak robiła.Zawsze się o mnie troszczyła.Kocham ją jak siostrę, której nigdy nie miałam.
-Wszystko się ułoży .Obiecuję -powiedziała i posłała mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów.Skinęłam tylko głową i siedziałam w ciszy.Było mi głupio,że oszukuję moją najlepszą przyjaciółkę,ale coś mnie powstrzymywało  przed tym,aby powiedzieć jej całą prawdę z ostatnich dni.Miałam wielką ochotę się jej wygadać,ale jak tylko chciałam coś powiedzieć to gardło zaczynało "odmawiać mi posłuszeństwa ".
-Molly ?
-Tak...-widziałam zaciekawienie,ale zarazem strach w jej oczach.Nie wiedziałam co to spowodowało,ale byłam pewna,że to nie było nic dobrego.
-Czy ty spotykasz się z Justin'em?-nie miałam pojęcia co ją nakierowało na zadanie takiego pytania,ale zaczęłam się bać,że ona coś wie. Zapadła taka cisza,że słyszałam każdy najcichszy dźwięk, a łomotanie mojego serca można było usłyszeć pewnie za drzwiami pokoju.
-Skąd ten pomysł? -próbowałam udawać,ale kogo ja chcę oszukać. Przecież nie potrafię kłamać,a Tessa zawsze wie kiedy coś kręcę.
-Moll nie chrzań ! -krzyknęła i szybko wstała.Zaczęła nerwowo chodzić po pomieszczeniu.Spuściłam głowę i udawałam, że wcale mnie nie rusza jej nagły napad złości- Ty go nawet nie znasz.Nie wiesz do czego jest zdolny...-chciała coś jeszcze dodać,ale jej przerwałam.
-A ty niby wiesz !-syknęłam i od razu tego pożałowałam.Przecież ona nie chciała dla mnie źle.Po prostu się o mnie troszczy. Dziewczyna spojrzała na mnie z wymalowaną złością na twarzy.
-Tak . Ja doskonale wiem kim on jest i co on takiego robi-widać było,że brunetka pomału się uspokaja . Znów usiadła na swoje poprzednie miejsce-Molly to nie jest dobry człowiek i wolałabym,żebyś się z nim już nigdy nie zobaczyła-nie wiedziałam co mam o tym myśleć.Przecież Justin nie zrobił mi nic co by świadczyło o tym,że jest kimś okropnym.- Tak sobie wmawiaj.-powiedziała moja podświadomość.Postanowiłam nie denerwować więcej Tessy i obiecałam jej,że już nigdy nie zobaczę się z Justin'em . Całkowicie o nim zapomnę,ale to nie będzie takie proste, ponieważ ciągle mam w głowie słowa przyjaciółki.Co ona wiedziała... Czego nie chciała mi powiedzieć...To wszystko było zbyt podejrzane.

~

Zmęczona położyłam się na łóżku i próbowałam usnąć,ale wciąż miałam w głowie zdarzenia z dzisiejszego dnia.Musiałam się dowiedzieć o co chodziło.Przy najbliższej okazji zapytam o to Bieber'a .Wiem,że obiecałam coś Tessie,ale to jest silniejsze.Nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Chwyciłam telefon i odczytałam na głos treść wiadomości .
Od: Justin:
-Księżniczko mam nadzieję,że masz czas,bo właśnie stoję pod twoim domem .
Przełknęłam głośno ślinę i gwałtownie wstałam.Nie wiedziałam co mam odpisać. Postanowiłam,że nie będę dla niego zbyt miła.Muszę wziąć się w garść i przestać robić z siebie słabeusza.
Do:Justin:
-Przykro mi,ale nie mam ochoty na żadne spotkania ! - bez najmniejszego zastanowienia wysłałam mu wiadomość i zadowolona usiadłam na łóżku. Wiedziałam,że to nie było zbyt mądre posunięcie,zwłaszcza, że już się przekonałam do czego on jest zdolny,ale trudno niech on też wie,że ja nie mam zamiaru się go bać i jemu podporządkowywać.
Od:Justin:
-Za 2 minuty widzę cię przed domem, bo jak nie to inaczej sobie porozmawiamy !! -czytając to o mało nie zemdlałam,ale od razu wzięłam się w garść. Żaden dupek nie będzie mi rozkazywał.Kim od do chuja jest,żeby mi mówił co mam robić.Rzuciłam telefon na szafkę nocną, a sama ułożyłam się wygodnie na poduszkach.Zamknęłam oczy i miałam zamiar usnąć,ale nie było mi to dane.Ktoś wbiegł do mojego pokoju i zaczął rzucać przekleństwami. Zerwałam się na równe nogi i ujrzałam przed sobą ojca.Był kompletnie pijany.Machał rękoma i prawie uderzył mnie w twarz,ale zdążyłam odchylić się do tyłu.Nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.Wiadomo awanturował się,ale nigdy nie do takiego stopnia.Przestraszona przykleiłam się do ściany i stałam bez ruchu.
-Ty mała suko! Zapłacisz mi za wszystko już ja ci to obiecuję-wrzeszcząc zaczął się do mnie zbliżać.Gdy był już na tyle blisko,aby mnie uderzyć, ktoś z hukiem przygwoździł go do sąsiedniej ściany i zaczął okładać pięściami .Ze łzami w oczach przyglądałam się całej sytuacji.Miałam wrażenie,że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej i pogalopuje przed siebie.Na szczęście szybko doszłam do siebie i za nim doszło do nieszczęścia odciągnęłam nieznajomego od mojego taty.Chłopak odwrócił się w moją stronę i aż zaparło mi dech w piersiach .To był Justin.W sumie mogłam się tego spodziewać.Nie czekając na jakiekolwiek słowa podbiegłam do ojca,który leżał na ziemi. Był cały we krwi i na nic nie reagował . Wiedziałam tylko,że żyje.Chciałam mu pomóc,ale ktoś uniósł mnie do góry i zaczął się oddalać w stronę drzwi.Zaczęłam krzyczeć,ale to nic nie dało.Po chwili znalazłam się przed moim domem.Spojrzałam na mojego "porywacza" i miałam ochotę go zabić.
-Co ty kurwa robisz.! Przecież on potrzebuje pomocy-zaczęłam wrzeszczeć i już chciałam wrócić do pomieszczenia,gdy złapano mnie za nadgarstek z taką siłą,że aż pisnęłam.
-A może mi podziękujesz niewdzięcznico za uratowanie dupy!-syknął mi w twarz,aż przeszły mnie ciarki.Nie chciałam mu pokazać,że coś mnie to ruszyło i używając niewiarygodnej siły wyrwałam się z jego uścisku.Wściekła podeszłam do niego na tyle blisko,że czułam jego przyśpieszony oddech na twarzy i powiedziałam najostrzej jak umiałam
-Nie prosiłam cię o pomoc.Wypierdalaj tam skąd przyszedłeś!-może i źle go potraktowałam.On tylko chciał pomóc,ale to było silniejsze.Widziałam jak zaciska szczękę i pięści.Miałam wrażenie,że zaraz mnie uderzy,ale nie zrobił tego.A właściwie zrobił coś czego bym się nigdy nie spodziewała.Chwycił mnie mocno w ramiona i zaniósł do samochodu.Chciałam się wyrwać,ale nie miałam na to najmniejszych szans.Posadził mnie na tylnych siedzeniach i zamknął drzwi.Miałam ochotę wszystko rozwalić.Za kogo on się uważał.Nie miał prawa tak ze mną postępować. Wciekła czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. On tylko wsiadł za kierownicę i ruszył przed siebie.Przez całą drogę siedziałam w kompletnej ciszy i mocno zaciśniętą szczęką.Widziałam w lusterku jak ten kretyn na mnie spoglądał,ale jakoś mało mnie to interesowało.Po niedługim czasie samochód się zatrzymał.Justin wyskoczył ze swojego miejsca i zaraz później otworzył mi drzwi,abym wysiadła.Przez jakiś czas się wahałam,ale to było nie na miejscu.Co innego miałam zrobić.Zostać w tym samochodzie i czekać,aż jakimś cudem ktoś mnie zawiezie do domu.Wysiadłam z auta i zakładając ręce na piersi szłam za chłopakiem.Weszliśmy do na prawdę pięknego domu.Widać było,że właściciel szasta niemałą forsą.Oniemiała pomaszerowałam do salonu i usiadłam na kanapie podziwiając wszystko co mnie otacza.
-Skromnie,ale da się mieszkać-powiedział Bieber,a ja od razu parsknęłam śmiechem.Skromnie to ja miałam,a tu był po prostu luksus.
-Zaraz, zaraz.... To twój dom?!-wytrzeszczyłam na niego oczy.On jak gdyby nigdy nic pokiwał głową i lekko się uśmiechnął.Nie mogłam w to uwierzyć. Skąd on miał tyle kasy na taki dom.Samochód to jeszcze zrozumiałe.Mógł oszczędzać,ale na takie coś raczej nie mógł odkładać,bo zajęłoby mu to więcej lat niż on sam ma. Jak tylko ochłonęłam od razu się odezwałam-Zawieź mnie do domu...
-Przykro mi.Dziś musisz tu zostać-odpowiedział wcale się niczym nie przejmując.Nienawidziłam takiego zachowania.Wstałam z kanapy i szybko do niego podeszłam.
-Nie .Masz mnie zawieźć...-nie dał mi dokończyć.
-W moim domu masz robić co ci każę! Rozumiesz zdziro.Powinnaś być mi wdzięczna. Gdyby nie ja miałabyś obitą tą śliczną buźkę-zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i z zaciśniętymi pięściami obserwował .Czaił się jak tygrys,który poluje na zdobycz.Głos uwiązł mi w gardle.
Boże Molly. Przestań mu się dawać.Nie może zobaczyć się się go boisz . Nie boję się go.Ani troszkę.
-Myślę,że to nie twoja sprawa.Nie prosiłam cię o tą pierdoloną pomoc! -syknęłam mu prosto w twarz.Byłam z siebie zadowolona.Nawet się nie zająknęłam. Zero emocji- Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię znać-dodałam i czekałam na jego reakcję.Zanim się obejrzałam,zostałam przygwożdżona do lodowatej ściany.Nie wiedziałam co się dzieje.Jeśli to co mówiła Tessa o brunecie jest prawdą, to nie jestem teraz w najlepszej sytuacji.
-Widzisz kotku!-szepnął mi do ucha-Od dawna należysz do mnie.Jesteś moją własnością i musisz robić to co ci każę-wciąż mi szeptał,ale już nie na ucho,ale koło szyi .Przełknęłam ślinę i zebrałam się na odwagę, choć tak na prawdę strasznie się bałam.
-Nie jestem niczyją własnością,a zwłaszcza twoją.Wolałabym umrzeć niż do ciebie należeć-po tych słowach poczułam ostry ból w okolicach brzucha.Nie wierzyłam w to,że właśnie mnie uderzył.Chciałam zgiąć się w pół,ale ten bydlak mnie przytrzymał.
-Nie wiesz z kim zadarłaś .-ryknął i gwałtownie mnie puścił.Upadłam na kolana i głośno dysząc siedziałam bez ruchu-Wstawaj! Pokażę ci gdzie będziesz spała-nagle z podłego chama zrobił się delikatny chłopiec,ale ja już nie dam się nabrać na te sztuczki.Jeszcze chwilę się nie ruszałam,a później wstałam i ruszyłam za brunetem.Nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć.Sam jego widok sprawiał,że czułam mdłości.Chłopak pokazał mi pokój,a gdy tylko weszłam do środka zamknął za mną drzwi.Stałam tam sama.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.Dzisiejsze wydarzenia były okropne.Nie życzę tego nikomu.Nawet największemu wrogowi.Pomału doczłapałam się do łóżka i nawet nie biorąc prysznicu położyłam się na materacu i zasnęłam...


Od Autorki: O matko tak dawno nic nie pisałam,że aż zapomniałam jakie to uczucie.:) W końcu jakiś rozdział ( po ponad roku nieobecności )