niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 5

Pewnie dalej bym spała, gdyby  nie to, że poczułam czyjąś dłoń na mojej głowie. Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam, że obok mnie leży Justin. Zerwałam się na równe nogi i z przerażeniem patrzyłam na chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się do mnie i powoli wstał z łóżka. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Stałam tylko i nie wykonywałam żadnych ruchów.
- Dzień dobry kochanie. - powitał mnie i podszedł na dość niebezpieczną odległość. Nie chciałam być tak blisko niego. Nie chciałam nawet na niego patrzeć. Sam jego widok przyprawiał mnie o mdłości. Nie wiem co on sobie wogóle wyobrażał pakując mi się do łóżka.
- Nie mów tak do mnie! - skarciłam go i zrobiłam dwa kroki w tył. - I nigdy więcej mnie nie dotykaj! - krzyknęłam. Nie bałam się go. Miałam w dupie czy znów się na mnie rzuci z łapami. Żaden dupek nie będzie wywoływał u mnie strachu, a już przede wszystkim nie będzie wpierdalał mi się pod kołdrę. Justin zaśmiał się pod nosem i ponownie do mnie podszedł. Nie wiedziałam co go tak bawi. Mi absolutnie nie było do śmiechu. Na jego twarzy widniał szyderczy uśmieszek. Na ten widok tylko bardziej się zdenerwowałam.
- Dlaczego od razu tak się spinasz? Przecież nic Ci jeszcze nie zrobiłem - powiedział i jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Nie miałam pojęcia co miało znaczyć to "jeszcze",  ale też nie miałam zamiaru się na tym zastanawiać. Chciałam się od niego odsunąć, lecz moje plecy zetknęły się ze ścianą.
- Nie zbliżaj się do mnie - wycedziłam przez zęby. Miałam nadzieję,  że mnie posłucha.  Niestety chyba nie brał sobie do serca tego co mówię. Gdy był już na tyle blisko, że nasze ciała delikatnie się zetknęły, po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Czego się boisz Molly? - szepnął mi do ucha, muskając przy tym moją szyję. Musiałam mu pokazać, że jego zagrywki na mnie nie działają.
- Niczego... A już na pewno nie ciebie - odpowiedziałam lekko drżącym głosem przez co moja wypowiedź nie była zbyt wiarygodna. Bieber tylko głośno się zaśmiał i pokręcił głową. Nic nie mówiąc odsunął się ode mnie i skierował się w stronę drzwi. Jednak zanim jeszcze wyszedł, rzucił przez ramię
- Właśnie widzę jak to się mnie nie boisz - zamknęłam powieki i splotłam ze sobą drżące dłonie- Za dziesięć minut chcę Cię widzieć na śniadaniu.
Nic nie odpowiedziałam. Justin wyszedł z mojego pokoju,  a ja  dalej stojąc modliłam się, aby to był tylko zły sen. Niestety to nie był sen lecz chora rzeczywistość. Powoli doszłam do siebie. Ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam ryzykować. Wiedziałam do czego zdolny jest brunet. Wiedziałam też  że jakby tylko nadarzyła się okazja wszedł by za mną do łazienki. Zdjęłam z siebie ubranie i wgramoliłam się pod prysznic. Tego było mi trzeba. Woda zmyła ze mnie wszystkie emocje.

Nie chciałam schodzić na dół, bo wiedziałam,  że będzie tam Justin, ale to spotkanie było nieuniknione. Chcąc czy nie chcąc,  zeszłym do kuchni i zobaczyłam jak Bieber robi naleśniki. Nie wiedziałam,  że potrafi gotować. Nic nie mówiąc usiadłam przy stole i czekałam na posiłek. Dopiero teraz odczułam jak bardzo jestem głodna. Justin odwrócił się w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Co on siebie myślał?!  Najpierw robi wszystko, żeby mnie od siebie odsunąć,  a teraz nagle zachowuje się jakby nic się nie zdarzyło. To było chore. On był chory.
- Nie musisz się mnie bać Moll - powiedział kładąc mi przed nosem talerz z naleśnikami.
- Powiedziałam ci już, że się ciebie nie boję, więc przestań to w kółko powtarzać to się robi nudne - skwitowałam i włożyłam siebie śniadanie do ust.
- Skoro tak sądzisz to niech Ci będzie,  ale przede mną skarbie nie ukryjesz strachu - usiadł na przeciwko mnie i także zaczął jeść swoją porcję. Coraz bardziej mnie irytował. Nie był żadnym jebanym pępkiem świata, żeby mógł każdego zastraszać.  Gdy tylko skończyłam swój posiłek wsunęłam na swoje stopy buty i niewzruszona podeszłam do bruneta
- Zawieź  mnie do domu - mruknęłam. Nie miał ochoty przebywać z nim dużej w jednym pomieszczeniu. Nic nie mówiąc chwycił kluczyki od samochodu i już po chwili kierowaliśmy się w stronę mojej ulicy. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wyskoczyłam z auta i pognałam w stronę domu. Wbiegłam do środka i dziękowałam Bogu, że ten kretyn nie poszedł za  mną. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wbiłam głowę w poduszkę i zaciągnęłam się jej zapachem. Chciałam sprawdzić co z ojcem,  ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że to nienajlepszy pomysł. Leżałam tak do póki nie usłyszałam dźwięku wiadomości. Chwyciłam telefon i przeczytałam co było napisane na ekranie
Od:Justin:
-Musisz częściej u mnie nocować. Zaczęło mi to odpowiadać.
Ten  człowiek doprowadzał mnie do szału. Przewróciłam oczami i znów opadłam na poduszki. Może faktycznie źle odebrałam intencje Bieber'a. Wczoraj przecież gdyby nie on mój ojciec by mnie... Nawet nie potrafiłam dokończyć myśli. Justin mi pomógł,  a ja zamiast tego nakrzyczałam na niego. Już sama nie wiem co o nim myśleć. Są dni kiedy jest dla mnie miły i opiekuńczy, ale zdarza mu się przy mnie wybuchnąć. Jakaś część mnie się go bała, ale ta druga zupełnie odwrotnie. Coś mnie do niego ciągnęło. Jakaś niewidzialna siła chciała, aby był przy mnie. Po części mu ufałam, ale gdy robił się agresywny chciałam być jak najdalej od niego. Leżałam twarzą zwróconą do sufitu, gdy drzwi mojego pokoju otworzyły się z impertem. W progu stał mój ojciec. Twarz miał w sińcach. Domyślam się, że to przez wczorajszy incydent.
- Ty mała suko. - podszedł do mnie i szarpnął za włosy - Gdzie ten skurwiel?! - krzyknął mi w twarz, a ja poczułam od niego alkohol. Zrobiło mi się niedobrze. Znów szarpnął za moje włosy, a ja wydałam z siebie cichy jęk. - Słyszysz?!  Gdzie on kurwa jest. Zabije go! - nie miałam pojęcia co w niego wstąpiło. Nigdy nie był tak agresywny po alkoholu. Gdy nic nie odpowiedziałam uderzył mnie otwartą ręką w twarz i cofnął się do wyjścia.
- Dorwę go. Zapamiętaj to sobie - syknął i z całej siły trzasnął drzwiami. Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Szybko je powstrzymałam i złapałam się za piekący policzek. Siedziałam tak nie wiedząc co zrobić. W końcu postanowiłam. Chwyciłam telefon i wybrałam numer Justin'a.
- Molly? - usłyszałam jego głos po drugiej stronie. Odetchnęłam głęboko, żeby się nie rozpłakać. - Coś się stało?
- Mógłbyś po mnie przyjechać? - załkałam do telefonu.
- Zaraz będę - rzucił i się rozłączył. Wstałam z łóżka i chwyciłam plecak. Wrzuciłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam na balkon. Po woli zeszłym na dół po drabince, która już od paru lat stała oparta o poręcz balkonu i czekałam na przyjazd Justina.

***
Usiadłam na kanapie i czekałam. Sama nie wiem na co. Bieber usiadł obok i wpatrywał się we mnie.
- Powiesz mi co się stało? - odezwał się po dość długiej ciszy. Nie miałam pojęcia co mam mu powiedzieć. Po chwili mruknąłam cicho
- Ojciec mnie uderzył - miałam nadzieję, że mnie nie usłyszał. Niestety bardzo się myliłam. Brunet gwałtownie wstał i zaczął rzucać przekleństwami.
- Ten skurwiel jeszcze pożałuje,  że podniósł na ciebie rękę - nie wytrzymałam i zaniosłam się płaczem. Bieber widząc to usiadł spowrotem obok mnie i delikatnie masował moje plecy. Jeszcze niedawno nie chciałam,  aby mnie dotykał, ale teraz wręcz tego potrzebowałam. Musiałam się przespać.
- Zaprowadzisz mnie do pokoju? - zapytałam cichutko, a ten tylko skinął głową. Wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się do sypialni w której spędziłam poprzednią noc. Justin uchylił kołdrę, a ja powoli się pod nią wsunęłam. Chłopak już chciał odchodzić, gdy złapałam go za rękę. Zdziwiony spojrzał na moją dłoń i posłał mi pytające spojrzenie.
- Proszę zostań ze mną. Nie chcę dziś być sama - powiedziałam błagalnie. Widziałam jak Justin delikatnie się uśmiecha. Zdawałam sobie sprawę, że on tylko na to czekał, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. Potrzebowałam czyjejś bliskości. Chłopak położył się obok mnie. Obróciłam się w jego stronę i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Justin przytulił mnie do siebie i co chwilę całował w czoło. Słuchając bicia jego serca w końcu usnęłam.


*****
Wow jest i 5 rozdział
😊😊

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 4

Dziś miałam się spotkać z Tess,ale nie miałam pojęcia, o czym mam z nią rozmawiać.Od naszego ostatniego spotkania dużo się pozmieniało i nie bardzo wiem co mogę jej powiedzieć,a co raczej powinnam przemilczeć.Byłyśmy umówione na 12:00,więc miałam jeszcze godzinkę.Z szafy wybrałam <komplet> i poszłam się przebrać.Uczesałam się w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny makijaż.Nigdy nie byłam zwolenniczką pustych tapeciar,które wydawały krocie na kosmetyki.Ja nie potrzebowałam tego typu rzeczy.Na ogół jestem skromną osobą i nie lubię wyróżniać się z tłumu.Wystarczy mi zwykły podkład,tusz i jakiś błyszczyk.
  Gotowa zeszłam na dół i już miałam wychodzić kiedy poczułam mocny uścisk dłoni na moim łokciu.Szybko się obróciłam i ujrzałam twarz mojego taty.Z niezadowolenia głośno jęknęłam i wyrwałam się z jego uścisku.Nie lubiłam jak tak na mnie patrzał.Z taką pogardą i wyższością.Zdawało mu się,że ma nade mną władzę,ale się grubo mylił.
-Gdzie się znów wybierasz Młoda Damo !?-krzyknął mi w twarz i lekko się chwiejąc,przytrzymał się ściany.Przewróciłam teatralnie oczami.Chciałam mu jakoś wulgarnie odpowiedzieć,ale postanowiłam,że nie będę się zniżać do jego poziomu.
-Wychodzę-odpowiedziałam i złapałam za klamkę.Wyszłam z domu i szłam w stronę domu Tessy.Słyszałam jak mój ojciec krzyczał za mną coś w stylu "Policzymy się jak tylko wrócisz" , " To jakaś kpina,żeby ten rozpieszczony bachor się mnie nie słuchał " ... To oczywiście nie wszystko,ale po prostu nie chciałam już jego słuchać i ,żeby to uczynić włożyłam słuchawki w uszy i puściłam pierwszą lepszą piosenkę.

~

Mozolnie wdrapałam się po schodach do pokoju przyjaciółki, otworzyłam drzwi i ujrzałam brunetkę na fotelu.Podeszłam do niej i mocno się do niej przytuliłam.
-Cześć Moll ! Czy coś się stało ? Wyglądasz na zmartwioną- Tess patrzyła na mnie tak jakby chciała mi wywiercić dziurę w głowie.Sama nie wiedziałam co mam jej powiedzieć,bo tak na dobrą sprawę nie miałam pojęcia dlaczego mam tak kiepski humor.
-To przez mojego tatę.Znów się awanturował, wiesz jaki on jest...- to była pierwsza wymówka jaka przyszła mi na myśl.Tessa tylko pokiwała głową i chwyciła moją dłoń.Uwielbiałam jak tak robiła.Zawsze się o mnie troszczyła.Kocham ją jak siostrę, której nigdy nie miałam.
-Wszystko się ułoży .Obiecuję -powiedziała i posłała mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów.Skinęłam tylko głową i siedziałam w ciszy.Było mi głupio,że oszukuję moją najlepszą przyjaciółkę,ale coś mnie powstrzymywało  przed tym,aby powiedzieć jej całą prawdę z ostatnich dni.Miałam wielką ochotę się jej wygadać,ale jak tylko chciałam coś powiedzieć to gardło zaczynało "odmawiać mi posłuszeństwa ".
-Molly ?
-Tak...-widziałam zaciekawienie,ale zarazem strach w jej oczach.Nie wiedziałam co to spowodowało,ale byłam pewna,że to nie było nic dobrego.
-Czy ty spotykasz się z Justin'em?-nie miałam pojęcia co ją nakierowało na zadanie takiego pytania,ale zaczęłam się bać,że ona coś wie. Zapadła taka cisza,że słyszałam każdy najcichszy dźwięk, a łomotanie mojego serca można było usłyszeć pewnie za drzwiami pokoju.
-Skąd ten pomysł? -próbowałam udawać,ale kogo ja chcę oszukać. Przecież nie potrafię kłamać,a Tessa zawsze wie kiedy coś kręcę.
-Moll nie chrzań ! -krzyknęła i szybko wstała.Zaczęła nerwowo chodzić po pomieszczeniu.Spuściłam głowę i udawałam, że wcale mnie nie rusza jej nagły napad złości- Ty go nawet nie znasz.Nie wiesz do czego jest zdolny...-chciała coś jeszcze dodać,ale jej przerwałam.
-A ty niby wiesz !-syknęłam i od razu tego pożałowałam.Przecież ona nie chciała dla mnie źle.Po prostu się o mnie troszczy. Dziewczyna spojrzała na mnie z wymalowaną złością na twarzy.
-Tak . Ja doskonale wiem kim on jest i co on takiego robi-widać było,że brunetka pomału się uspokaja . Znów usiadła na swoje poprzednie miejsce-Molly to nie jest dobry człowiek i wolałabym,żebyś się z nim już nigdy nie zobaczyła-nie wiedziałam co mam o tym myśleć.Przecież Justin nie zrobił mi nic co by świadczyło o tym,że jest kimś okropnym.- Tak sobie wmawiaj.-powiedziała moja podświadomość.Postanowiłam nie denerwować więcej Tessy i obiecałam jej,że już nigdy nie zobaczę się z Justin'em . Całkowicie o nim zapomnę,ale to nie będzie takie proste, ponieważ ciągle mam w głowie słowa przyjaciółki.Co ona wiedziała... Czego nie chciała mi powiedzieć...To wszystko było zbyt podejrzane.

~

Zmęczona położyłam się na łóżku i próbowałam usnąć,ale wciąż miałam w głowie zdarzenia z dzisiejszego dnia.Musiałam się dowiedzieć o co chodziło.Przy najbliższej okazji zapytam o to Bieber'a .Wiem,że obiecałam coś Tessie,ale to jest silniejsze.Nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Chwyciłam telefon i odczytałam na głos treść wiadomości .
Od: Justin:
-Księżniczko mam nadzieję,że masz czas,bo właśnie stoję pod twoim domem .
Przełknęłam głośno ślinę i gwałtownie wstałam.Nie wiedziałam co mam odpisać. Postanowiłam,że nie będę dla niego zbyt miła.Muszę wziąć się w garść i przestać robić z siebie słabeusza.
Do:Justin:
-Przykro mi,ale nie mam ochoty na żadne spotkania ! - bez najmniejszego zastanowienia wysłałam mu wiadomość i zadowolona usiadłam na łóżku. Wiedziałam,że to nie było zbyt mądre posunięcie,zwłaszcza, że już się przekonałam do czego on jest zdolny,ale trudno niech on też wie,że ja nie mam zamiaru się go bać i jemu podporządkowywać.
Od:Justin:
-Za 2 minuty widzę cię przed domem, bo jak nie to inaczej sobie porozmawiamy !! -czytając to o mało nie zemdlałam,ale od razu wzięłam się w garść. Żaden dupek nie będzie mi rozkazywał.Kim od do chuja jest,żeby mi mówił co mam robić.Rzuciłam telefon na szafkę nocną, a sama ułożyłam się wygodnie na poduszkach.Zamknęłam oczy i miałam zamiar usnąć,ale nie było mi to dane.Ktoś wbiegł do mojego pokoju i zaczął rzucać przekleństwami. Zerwałam się na równe nogi i ujrzałam przed sobą ojca.Był kompletnie pijany.Machał rękoma i prawie uderzył mnie w twarz,ale zdążyłam odchylić się do tyłu.Nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.Wiadomo awanturował się,ale nigdy nie do takiego stopnia.Przestraszona przykleiłam się do ściany i stałam bez ruchu.
-Ty mała suko! Zapłacisz mi za wszystko już ja ci to obiecuję-wrzeszcząc zaczął się do mnie zbliżać.Gdy był już na tyle blisko,aby mnie uderzyć, ktoś z hukiem przygwoździł go do sąsiedniej ściany i zaczął okładać pięściami .Ze łzami w oczach przyglądałam się całej sytuacji.Miałam wrażenie,że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej i pogalopuje przed siebie.Na szczęście szybko doszłam do siebie i za nim doszło do nieszczęścia odciągnęłam nieznajomego od mojego taty.Chłopak odwrócił się w moją stronę i aż zaparło mi dech w piersiach .To był Justin.W sumie mogłam się tego spodziewać.Nie czekając na jakiekolwiek słowa podbiegłam do ojca,który leżał na ziemi. Był cały we krwi i na nic nie reagował . Wiedziałam tylko,że żyje.Chciałam mu pomóc,ale ktoś uniósł mnie do góry i zaczął się oddalać w stronę drzwi.Zaczęłam krzyczeć,ale to nic nie dało.Po chwili znalazłam się przed moim domem.Spojrzałam na mojego "porywacza" i miałam ochotę go zabić.
-Co ty kurwa robisz.! Przecież on potrzebuje pomocy-zaczęłam wrzeszczeć i już chciałam wrócić do pomieszczenia,gdy złapano mnie za nadgarstek z taką siłą,że aż pisnęłam.
-A może mi podziękujesz niewdzięcznico za uratowanie dupy!-syknął mi w twarz,aż przeszły mnie ciarki.Nie chciałam mu pokazać,że coś mnie to ruszyło i używając niewiarygodnej siły wyrwałam się z jego uścisku.Wściekła podeszłam do niego na tyle blisko,że czułam jego przyśpieszony oddech na twarzy i powiedziałam najostrzej jak umiałam
-Nie prosiłam cię o pomoc.Wypierdalaj tam skąd przyszedłeś!-może i źle go potraktowałam.On tylko chciał pomóc,ale to było silniejsze.Widziałam jak zaciska szczękę i pięści.Miałam wrażenie,że zaraz mnie uderzy,ale nie zrobił tego.A właściwie zrobił coś czego bym się nigdy nie spodziewała.Chwycił mnie mocno w ramiona i zaniósł do samochodu.Chciałam się wyrwać,ale nie miałam na to najmniejszych szans.Posadził mnie na tylnych siedzeniach i zamknął drzwi.Miałam ochotę wszystko rozwalić.Za kogo on się uważał.Nie miał prawa tak ze mną postępować. Wciekła czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. On tylko wsiadł za kierownicę i ruszył przed siebie.Przez całą drogę siedziałam w kompletnej ciszy i mocno zaciśniętą szczęką.Widziałam w lusterku jak ten kretyn na mnie spoglądał,ale jakoś mało mnie to interesowało.Po niedługim czasie samochód się zatrzymał.Justin wyskoczył ze swojego miejsca i zaraz później otworzył mi drzwi,abym wysiadła.Przez jakiś czas się wahałam,ale to było nie na miejscu.Co innego miałam zrobić.Zostać w tym samochodzie i czekać,aż jakimś cudem ktoś mnie zawiezie do domu.Wysiadłam z auta i zakładając ręce na piersi szłam za chłopakiem.Weszliśmy do na prawdę pięknego domu.Widać było,że właściciel szasta niemałą forsą.Oniemiała pomaszerowałam do salonu i usiadłam na kanapie podziwiając wszystko co mnie otacza.
-Skromnie,ale da się mieszkać-powiedział Bieber,a ja od razu parsknęłam śmiechem.Skromnie to ja miałam,a tu był po prostu luksus.
-Zaraz, zaraz.... To twój dom?!-wytrzeszczyłam na niego oczy.On jak gdyby nigdy nic pokiwał głową i lekko się uśmiechnął.Nie mogłam w to uwierzyć. Skąd on miał tyle kasy na taki dom.Samochód to jeszcze zrozumiałe.Mógł oszczędzać,ale na takie coś raczej nie mógł odkładać,bo zajęłoby mu to więcej lat niż on sam ma. Jak tylko ochłonęłam od razu się odezwałam-Zawieź mnie do domu...
-Przykro mi.Dziś musisz tu zostać-odpowiedział wcale się niczym nie przejmując.Nienawidziłam takiego zachowania.Wstałam z kanapy i szybko do niego podeszłam.
-Nie .Masz mnie zawieźć...-nie dał mi dokończyć.
-W moim domu masz robić co ci każę! Rozumiesz zdziro.Powinnaś być mi wdzięczna. Gdyby nie ja miałabyś obitą tą śliczną buźkę-zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i z zaciśniętymi pięściami obserwował .Czaił się jak tygrys,który poluje na zdobycz.Głos uwiązł mi w gardle.
Boże Molly. Przestań mu się dawać.Nie może zobaczyć się się go boisz . Nie boję się go.Ani troszkę.
-Myślę,że to nie twoja sprawa.Nie prosiłam cię o tą pierdoloną pomoc! -syknęłam mu prosto w twarz.Byłam z siebie zadowolona.Nawet się nie zająknęłam. Zero emocji- Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię znać-dodałam i czekałam na jego reakcję.Zanim się obejrzałam,zostałam przygwożdżona do lodowatej ściany.Nie wiedziałam co się dzieje.Jeśli to co mówiła Tessa o brunecie jest prawdą, to nie jestem teraz w najlepszej sytuacji.
-Widzisz kotku!-szepnął mi do ucha-Od dawna należysz do mnie.Jesteś moją własnością i musisz robić to co ci każę-wciąż mi szeptał,ale już nie na ucho,ale koło szyi .Przełknęłam ślinę i zebrałam się na odwagę, choć tak na prawdę strasznie się bałam.
-Nie jestem niczyją własnością,a zwłaszcza twoją.Wolałabym umrzeć niż do ciebie należeć-po tych słowach poczułam ostry ból w okolicach brzucha.Nie wierzyłam w to,że właśnie mnie uderzył.Chciałam zgiąć się w pół,ale ten bydlak mnie przytrzymał.
-Nie wiesz z kim zadarłaś .-ryknął i gwałtownie mnie puścił.Upadłam na kolana i głośno dysząc siedziałam bez ruchu-Wstawaj! Pokażę ci gdzie będziesz spała-nagle z podłego chama zrobił się delikatny chłopiec,ale ja już nie dam się nabrać na te sztuczki.Jeszcze chwilę się nie ruszałam,a później wstałam i ruszyłam za brunetem.Nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć.Sam jego widok sprawiał,że czułam mdłości.Chłopak pokazał mi pokój,a gdy tylko weszłam do środka zamknął za mną drzwi.Stałam tam sama.Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.Dzisiejsze wydarzenia były okropne.Nie życzę tego nikomu.Nawet największemu wrogowi.Pomału doczłapałam się do łóżka i nawet nie biorąc prysznicu położyłam się na materacu i zasnęłam...


Od Autorki: O matko tak dawno nic nie pisałam,że aż zapomniałam jakie to uczucie.:) W końcu jakiś rozdział ( po ponad roku nieobecności )